Wpisy

Malapascua, Filipiny. Piekło, czy raj?


Na liście postów do napisania znajdowała się relacja z filipińskiej wyspy Malapascua. Post zatytułowałam "Malapascua, czyli filipiński kawałek raju". W ubiegłym tygodniu Filipiny zostały dotknięte przez poważny tajfun. Ogromna prędkość wiatru, piętnastometrowe fale - tajfun spowodował katastrofalne zniszczenia. Na blogu czwórki przyjaciół będących w podróży dookoła świata znalazłam relację z Malapascuy. Kiedy zobaczyłam zdjęcia nie mogłam uwierzyć w to, co się stało na wyspie...


Malapascua jest filipińską wyspą położoną na Morzu Visayan, po drugiej stronie płytkiej cieśniny od najdalej na północ wysuniętego krańca wyspy Cebu. Wyspa jest malutka, ma tylko około 2,5 km długości i niecały kilometr szerokości. Na wyspie ludzie zamieszkują osiem osad. Malapascua zasłynęła dość niedawno, bo dopiero na początku lat 90-tych, jako idealne miejsce do nurkowania.

4bobry to czwórka przyjaciół, którzy wybrali się w podróż dookoła świata. W zeszłym tygodniu, w piątek 8 listopada, byli na małej wyspie Malapascua, kiedy tajfun Haiyan (Yolanda) przeszedł przez środkową część Filipin, powodując ogromne zniszczenia i śmierć wielu osób. "Najsilniejszy z dotychczasowych tajfunów na całych Filipinach kosztował życie wielu osób, zniszczył też i tak bardzo skromny dorobek wielu innych. My z oczywistych powodów szczególnie mocno identyfikujemy się z mieszkańcami tej jeszcze do niedawna rajskiej wysepki – na własne oczy widzieliśmy jak straszną moc miał tam ten żywioł i z jakimi problemami muszą borykać się ci dzielni ludzie - piszą 4bobry. Na wyspie brakuje wody, jedzenia, a prąd zostanie podłączony dopiero za trzy miesiące. "W dodatku okoliczne rafy koralowe, stanowiące główną atrakcję przyciągającą tam turystów, zostały bardzo poważnie, a być może bezpowrotnie zniszczone. Mimo to mieszkańcy nie załamują rąk, tylko z uśmiechem (naprawdę!) odbudowują swoje życie na nowo…"

Jeśli chcecie pomóc mieszkańcom wyspy Malapascua, zajrzyjcie tutaj. Na stronie 4bobrów znajdziecie informację o tym, jak możecie wesprzeć potrzebujących."

"Całą zebraną kasę przekażemy do hotelu Exotic, którego organizacja w czasie tajfunu i po nim wzbudziła w nas naprawdę wielki szacunek – z pewnością równie dobrze ogarną pomoc na wyspie. Banalne stwierdzenie, ze przyda się każda złotówka, w tym przypadku jest bardzo, bardzo prawdziwe. W tym przypadku liczy się również czas. Z góry wielkie dzięki za każde wsparcie i przekazywanie tej informacji dalej!!!"

W imieniu 4bobrów z góry dziękuję za wsparcie! Kiedy patrzę na powyższe zdjęcia, łzy same napływają mi do oczu :( Tymczasem przeczytajcie o moim krótkim pobycie na wyspie. Wtedy jeszcze można było określić to miejsce kawałkiem raju...


Na Filipinach spędziłam trzy tygodnie. Pojechałam tam w odwiedziny do Marion, mojej przyjaciółki z liceum, która jest teraz na wymianie na University of the Philippines. Lecąc z Singapuru do Manili nie wiedziałam zupełnie czego się spodziewać, bo Marion postanowiła zrobić mi niespodziankę planując mój pobyt na Filipinach i to, co razem zwiedzimy. Okazało się, że Marion zrobiła mi wspaniały prezent - kupiła bilety z Manili na wyspę Cebu. Lot był nad ranem, więc noc spędziłyśmy na lotnisku, starając się zasnąć w niewygodnych pozycjach. Zaraz po przylocie na Cebu skierowałyśmy się na autobus, który dowiózł nas na samą północ wyspy. Stamtąd, łodzią dostałyśmy na małą wysepkę Malapascua. Samolot, autobus, łódka - wydaje się, że wszystko sprawnie i szybko poszło. W Azji jednak pojęcie czasu jest trochę inne, nie spotkałam się z czymś takim jak rozkład jazdy, więc była to dobra lekcja spontaniczności, elastyczności i cierpliwości. Podobnie jak w Malezji, pokonywanie krótkich dystansów zabierało długie godziny, więc kiedy dopływaliśmy do Malapascuy, było już późne popołudnie.


Nie był to szczyt sezonu, więc bez problemu znalazłyśmy nocleg. Czas na jedzenie, bo od rana nie miałyśmy nic w ustach. Przez dobę naszego pobytu na wyspie wszystkie posiłki jadłyśmy w Ging-Ging's Restaurant, dwa kroki od naszego hotelu (Borggren). Kolejne dwa kroki miałyśmy na plażę.


Byłam na Filipinach w porze deszczowej, więc pogoda nas nie rozpieszczała. Były dni słoneczne, kiedy nie padało, ale przeważały jednak te pochmurne, z lekkim deszczem albo wielką ulewą.


Tego wieczoru postanowiłyśmy obejrzeć zachód słońca, jednak ze względu na pogodę słońce nas swoją obecnością nie zaszczyciło. Na plaży bawiły się dzieci, ich rodzice pracowali przy łodziach, naprawiając rybackie sieci, aby móc następnego ranka wypłynąć na połów.


Po dniu spędzonym w drodze padałam ze zmęczenia, więc dość wcześnie poszłam spać. Tym bardziej, że po 5h rano postanowiłyśmy wstać na wschód słońca.


Przed nami był długi dzień, który chciałyśmy jak najlepiej wykorzystać, zwłaszcza, że nie mogłyśmy zostać na wyspie na kolejną noc, bo następnego dnia miałyśmy spotkać się z koleżankami Marion z uczelni i razem popłynąć na wyspę Bohol (czyli czekał nas powrót do Cebu City i rejs statkiem na kolejną wyspę). Razem z Marion udałyśmy się na długi spacer po wyspie.

Przy każdym domu można było zauważyć koguty. Jak się okazało, co weekend na wyspie odbywają się walki tych zwierząt. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo żałuję, że nie mogłyśmy zostać dłużej na wyspie, żeby obejrzeć sposób, w jaki odbywają się walki. Jestem pewna, że jest to wydarzenie na dużą skalę, zwłaszcza w tak niewielkiej społeczności.



Na wyspie większość zabudowań jest drewniana (drewniane szkielety z wypełnieniem wykonanym z liści palm i innych roślin). Tylko niektóre domy, hotele, szkoła, czy kościół są murowane. Wraz z rozwojem turystyki wzrósł również popyt na mieszkania na wyspie. Brak portu dla większych statków (z powodów ograniczeń finansowych) na razie (na szczęście) uniemożliwia rozwój budownictwa na większą skalę.



Kiedy tak sobie chodziłyśmy od wioski do wioski, rozmawiałyśmy z mieszkańcami, zdałyśmy sobie sprawę, że życie płynie tam w innym tempie. Większość wyspiarzy utrzymuje się z turystyki, ale dla niektórych nadal rybołówstwo i rolnictwo są głównym źródłem utrzymania.



Doszłyśmy z Marion na samą północ wyspy, do latarni i do opuszczonego hotelu. Odpoczęłyśmy na plaży, wróciłyśmy do hotelu, żeby się spakować i odpłynęłyśmy w kierunku Cebu. Ciężko mi sobie wyobrazić jak teraz wygląda wyspa, po przejściu tajfunu. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła tam wrócić...



Poniżej linki do innych blogerów organizujących zbiórki pieniędzy dla Filipińczyków:

Marta i Felek z bloga Na Filipinach:

"Pracujemy na Filipinach w Fundacji "Youth for Sustainable Development Assembly". To właśnie dzięki niej możemy dotrzeć i pomóc najbardziej poszkodowanym w wyniku tego potężnego tajfunu. Zniszczenia są niewyobrażalne. Jeśli ktoś chciałby przelać nawet małą kwotę, niech będzie pewny, że trafi ona we właściwe ręce!"

Konrad - prosi o pomoc dla konkretnej rodziny:

"Rodzice Charlene pozostali bez domu. Chociaż byli spakowani i wydawało im się, przygotowani na tę katastrofę, to gdy dach zaczął się walić, a ściany niebezpiecznie ruszać, uciekli jak stali. Rodzice nie chcieli opuszczać dobytku, ale synowie na siłę wyciągnęli ich z domu. Drzewa na podwórku były już wcześniej poprzewracane. Płot leżał rozwalony."

Także Polska Akcja Humanitarna organizuje zbiórkę pieniędzy:

"Wstrząśnięci rozmiarami klęski żywiołowej, uruchamiamy zbiórkę pieniędzy na rzecz ofiar tajfunu na Filipinach. Jesteśmy w kontakcie z naszymi partnerami działającymi w regionie oraz na bieżąco zbieramy informacje pomocne do określenia pierwszych potrzeb."

4 komentarze:

  1. Tego typu zbiórki na prywatne konta są nielegalne i niezgodne z polskim prawem a jest ich wysyp. z tego co widzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno "obrót bezgotówkowy (przelewy elektroniczne, system PayPal) nie odpowiada definicji zbiórki publicznej wynikającej z ustawy o zbiórkach publicznych, ponieważ nie jest to zbieranie datków "w gotówce lub w naturze"." No ale nie mnie to oceniać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, chroń od takich przykrych sytuacji, gdzie giną ludzie :(
    Co do zbiórek to niestety coraz więcej się słyszy o oszustach. Nie wiem tylko jak oni okradać pieniądze, które są przeznaczone na tak szczytny cel.

    OdpowiedzUsuń
  4. W każdym bądź razie to co zdarzyło się na Filipinach było tragiczne. Miałem łzy w oczach, kiedy widziałem w telewizji to co się dzieje w okolicach lotniska. Przed tego typu zjawiskami się nie ustrzeżemy, oby dotykały Ziemię jak najrzadziej.

    OdpowiedzUsuń