Wpisy

Paryż Alternatywnie: Co kryje w sobie piąta dzielnica?


- Gdzie znajduje się Twoja szkoła? - pytają mnie Francuzi. - W szóstej dzielnicy. - odpowiadam jak rasowa Paryżanka. Po prawie roku spędzonym w stolicy Francji przywykłam do tego, że rozmawiając z Paryżanami (i z Francuzami w ogóle) o miejscu pracy czy zamieszkania, zanim padnie nazwa ulicy, usłyszymy numer dzielnicy. Tak więc skoro już Francuzi tak są przywiązani do tego typu dystynkcji, pomyślałam, że czemu by nie pokazać Wam Paryża od tej strony - czyli miasta podzielonego na XX arrondissements.

Już w maju opisałam, co kryją w sobie zakamarki na Przepiórczym Wzgórzu w XIII dzielnicy. Dzisiaj kilka słów i zdjęć z dzielnicy V. Sąsiadująca z VI i XIII, piąta dzielnica znana także jako Quartier Latin, czyli Dzielnica Łacińska, w której skoncentrowane są wydziały różnych uniwersytetów i najlepsze paryskie szkoły, zawsze była centrum nauki oraz ważnych zabytków. To tutaj znajduje się Panteon, w którym zostali pochowani Victor Hugo, Emile Zola, Maria Skłodowska-Curie i Piotr Curie, znana na całym świecie Sorbona, romański amfiteatr Arènes de Lutèce, czy największy francuski meczet.

BLONDEL LA ROUGERY, Paris 1946; źródło 

Korzystając z wolnego niedzielnego popołudnia (ostatniego przed wyjazdem z Paryża) postanowiłam zwiedzić Arènes de Lutèce, amfiteatr zbudowany w pierwszym wieku n.e., ukryty między paryskimi kamienicami. Ze stacji metra Jussieu do Arènes de Lutèce jest rzut beretem, trzeba jednak trochę się wspiąć pod górkę, bo częścią amfiteatru jest pięknie położony na wzniesieniu park-ogród botaniczny. Po drodze miałam szczęście znowu natknąć się na jeden z murali Gouzou! Tym razem miłość zjeżdżająca na zjeżdżalni :)


Zaskoczyła mnie wielkość tego miejsca. Nie spodziewałam się, że między kamienicami może kryć się plac o długości wynoszącej ponad 50 metrów, który kiedyś mógł pomieścić 17 000 widzów! Niegdyś odbywały się tutaj nie tylko przedstawienia teatralne, ale również walki gladiatorów. Dookoła, na wniesieniach rozmieszczone są ławki, na których można przycupnąć i pozachwycać się okolicą. Akurat w dniu, w którym wybrałam się na spacer całe do południa padało, kiedy jednak się przejaśniło, w amfiteatrze pojawiły się dzieci grające w piłkę, dorośli w bule oraz nieliczni turyści, którym udało się odnaleźć to troszkę ukryte miejsce.


Praktycznie

👉  Do amfiteatru można dostać się poprzez bramę w budynku nr 49. Wejścia są również przy rue Monge oraz rue des Arènes i le square Capitan. 
👉  Les arènes de Lutèce są otwarte codziennie od 8h30 do 17h w zimie i do 21h w lecie. 
👉  Stacja metra Place Monge (linia 7) i Jussieu (linie 7 i 10). 


Jako że w końcu przestało padać, ruszyłam przed siebie. Lubię spacerować bez mapy, kiedy nie muszę się spieszyć i mogę na spokojnie penetrować okolicę. Dochodząc do rue Monge zauważyłam sympatycznie wyglądającą piekarnię. Kiedy weszłam do środka, okazało się, że ceny są jeszcze przyjemniejsze ;) Kto był w Paryżu, ten wie, że jest to jedno z droższych miast w Europie. W ciągu roku akademickiego na kawę ze znajomymi umawialiśmy się w szkole pod automatem z gorącymi napojami (gdzie kawę mieliśmy za 0,50 euro), uznając za niedorzeczne płacenie 4-5 euro za ten napój w knajpie. O jak ja się cieszyłam będąc w Bolonii, że mogę bez wyrzutów sumienia usiąść w kawiarni na cappuccino za euro dwadzieścia! Ale o tym będzie w kolejnym wpisie :) Tymczasem w Paryżu, na rogu rue Monge i rue Lacépède znajduje się świetna piekarnia Maison Grégoire, w której można usiąść, napić się kawy, zjeść przepyszne ciasta, ciastka, babeczki, tartaletki, a wszystko to w bardzo rozsądnej cenie (za moje marchewkowe ciastko i kawę zapłaciłam niecałe 4 euro!).


Z pełnym żołądkiem kontynuowałam spacer w okolice Place de la Contrescarpe, który jest punktem centralnym piątej dzielnicy Paryża. Wielokrotnie spotykaliśmy się tutaj ze znajomymi w jednym z licznych w tej dzielnicy barów. Klimatem ta część Paryża przypomina mi okolice Saint-Germain, jednak jest tu o wiele mniej turystów, za to dominują studenci, którzy uczą się w pobliskich szkołach. W uliczkach odchodzących od placu można znaleźć dziesiątki knajp i restauracji, w których w czasie happy-hour można napić się drinków albo piwa za 5 euro (wiem, wiem, świetna okazja!).


Place de la Contrescarpe 

Bardzo lubię paryską sztukę uliczną. Mury kamienic są często ozdobione kolorowymi, ceramicznymi mozaikami, wycinankami, napisami, czy w końcu dużymi muralami, które przełamują nudę. Ostatnio koleżanka mówiła mi, że już kilka razy zauważyła w różnych miejscach napis "regarde le ciel", czyli spójrz w niebo. Pisany tym samym charakterem pisma na fasadach kamienic, chodnikach, ulicach, bramach, koszach na śmieci.... zachęca do zwolnienia, rozejrzenia się wokół siebie, spojrzenia w niebo :) Chyba będę musiała uważniej rozglądać się spacerując po Paryżu.


Idąc dalej rue Descartes doszłam do dawnej Ecole polytechnique, przy której znajduje się piękny, otwarty dla publiczności ogród. Przy dużym skwerze jest fontanna i kilka ławek, na których można przysiąść, poczytać książkę i zwyczajnie odpocząć. Jako że miejsce to jest zaraz przy Ministerstwie Szkolnictwa Wyższego i Badań Naukowych, ogród otwarty jest jedynie w weekendy i święta.


Po południu dołączyli do mnie Coline i Jose - znajomi ze szkoły. Postanowiliśmy udać się nad Sekwanę. Pogoda tego dnia wcale nie wskazywała na to, że jest początek lipca, jednak dzięki temu mogliśmy przycupnąć nad brzegiem rzeki (gdzie przy ładnej pogodzie są dzikie tłumy). Przy Le quai Saint-Bernard (ta część nabrzeża notabene także znajduje się w piątej dzielnicy) przez całe wakacje można posłuchać i potańczyć do salsy, tanga i innej muzyki. Siedzieliśmy w tym miejscu aż do zmroku, a potem przenieśliśmy się do pobliskiej knajpy. Był to jeden z przyjemniejszych paryskich letnich wieczorów, idealne zakończenie mojego (pierwszego) roku w Paryżu :)


Tym postem ogłaszam wakacyjną przerwę od Paryża ;) 
W kolejnych wpisach będzie o fajnych miejscach we włoskiej Bolonii, Berlinie (do którego wybieram się już za tydzień) i o urokach Wielkopolski. Jeśli znacie jakieś ciekawe miejsca w stolicy Niemiec, albo w Poznaniu, to podzielcie się w komentarzach! Dzięki! :)

8 komentarzy:

  1. W Berlinie obowiązkowe jest Muzeum Pergamońskie. Byłam, widziałam, polecam! Można tam między innymi zobaczyć zrekonstruowany ołtarz Zeusa i Bramę Isztar. Więcej na stronie: http://smb.museum/home.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kasia! :) Byłam w Pergamonie pięć lat temu i raczej teraz nie będzie czasu na to, żeby tam wrócić, no ale najważniejsze rzeczy w muzeum już widziałam :)

      Usuń
  2. Czekam z ogromnym zainteresowaniem na wpisy z Bolonii! Co do Paryża, to V dzielnicę bardzo bardzo lubię. Co prawda widziałam raczej jej turystyczną stronę, ale i tak mnie urzekła! Z tego co pamiętam za kawę na Montmartre w kawiarenkach płaciłam 2,60 euro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam do domu po festiwalu i zaraz zabiorę się za pisane relacji z Bolonii :)
      A co do kawy w Paryżu, to najtaniej wychodzi kawa wypita przy barze (a nie przy stoliku). Podobno już od 1 euro można wypić espresso :)

      Usuń
  3. coraz bardziej kusisz tym Paryżem, oj kusisz... ;)

    właśnie robię przegląd kawiarni w Berlinie, a przy okazji bezwstydnie zareklamuję: http://www.mywanderlust.pl/2014/07/alternative-berlin.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No! Czas, żebyś w końcu odwiedziła stolicę Francji! :)
      No i dzięki dzięki za wskazówki! Jutro poczytam, no i do zobaczenia w Berlinie!!! :)))

      Usuń
  4. Paryż to przepiękne miasto. Może warto by pozwiedzać po kolei wszystkie dzielnice? Wtedy mielibyśmy pewien obraz miasta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie taki mam plan :) Ale pozostałe dzielnice będę odkrywać dopiero od listopada :)

      Usuń