Wpisy

Paraskewidekatriafobia, czyli co wydarzyło się w piątek trzynastego


Paraskewidekatriafobia - fajne słowo, prawda? Oznacza nic innego, jak strach przed piątkiem trzynastego. Obawiam się, że od dzisiaj będę znała to słowo na pamięć...

Ale od początku. Właśnie mija dziesiąty tydzień mojego pobytu na Południowym Pacyfiku. Czas leci czasami za szybko, bo mam wrażenie, jakbym dopiero wczoraj trafiła do górskiej wioski Bourail, będącej moją drugą miejscówką badawczą. Z drugiej strony, pobyt na Nowej Kaledonii strasznie mi się ciągnie, ale wiem, że to przez odległość dzielącą mnie od domu i ekscytację masą atrakcji czekającą na mnie po powrocie do Polski :) Już w poniedziałek opuszczam Bourail, żeby przed wylotem z Nowej Kaledonii wrócić na Ile des Pins. Dlatego zanim wyjadę z wioski, chcę jeszcze załatwić kilka spraw, pożegnać się z ludźmi, których poznałam, podjechać w ulubione miejsca.

I właśnie dzisiejszy dzień chciałam na to poświęcić. Wstałam przed 7h rano i podobnie jak w inne dni, kiedy potrzebuję samochód, odwiozłam do przedszkola i do szkoły dziewczyny, które mnie goszczą. Wróciłam do domu zjeść śniadanie, ogarnąć się i koło 9h postanowiłam pojechać do oddalonej o jakieś 15 km Domeny Deva. Trasę tę w ciągu ostatniego miesiąca przemierzałam jakieś kilkanaście razy, więc wiem, że droga (asfaltowa!) jest prosta i dobrze utrzymana, a dziury są rzadkością (co również jest rzadkością na Kaledonii, bo poza główną drogą łączącą ze sobą większe wioski na Grande Terre, pozostałe drogi są raczej w opłakanym stanie). Pędziłam więc sobie 100 km/h, kiedy nagle usłyszałam bum tsssst i poczułam, że samochód ściąga delikatnie na prawo. Zwolniłam, zjechałam na pobocze i zatrzymałam się, żeby sprawdzić, co się stało. Kiedy zobaczyłam, że złapałam gumę, zaczęłam przeklinać i buczeć "dlaczego to mi się stało właśnie dzisiaj?????!". Od razu znalazłam idealne wytłumaczenie! Przypomniałam sobie, jaki dzisiaj jest dzień. No tak. Piątek trzynastego.

Skąd się wziął przesąd związany z tym dniem? Podobno 13 października 1307 roku król Francji Filip IV oskarżył Templariuszy o herezję, świętokradztwo, czary i rozpustę. Wszystko dlatego, że pozazdrościł im majątku, a także miał u nich spore długi i skazując ich, pozbywał się wierzycieli. Według legendy, Jacques de Molay, ostatni Wielki Mistrz Zakonu, przed spłonięciem na stosie rzucił klątwę na Filipa IV i papieża Klemensa V, którzy wkrótce zmarli. Przekonanie, że klątwa rzucona przez de Molaya dała początek pechowości piątków trzynastego, pojawiło się dopiero w XX wieku.

Takie są drogi na Nowej Kaledonii (poza główną trasą z południa na północ łączącą ze sobą największe wioski). 

Na początku trochę spanikowałam. Co zrobić? Byłam jakoś w połowie drogi do Domeny, jakieś 7 km od wioski. Postanowiłam zatrzymać samochód i poprosić o pomoc. Najpierw zatrzymała się pewna pani, która jak usłyszała, że za bardzo nie wiem, co mam zrobić, powiedziała, że to ciekawe, że mam prawo jazdy i nie wiem co mam zrobić, po czym dodała, że ona mi nie pomoże i lepiej, żebym zatrzymała jakiegoś mężczyznę. Hm, czyżby też nie wiedziała, co robić? Pamiętam, że raz złapaliśmy z Tatą gumę, wracając z Ikei samochodem załadowanym jakimiś meblami. Patrzenie i podanie Tacie lewarka, raczej nie nauczyło mnie tego JAK powinno się wymienić koło, więc nie będę udawać, że jestem specjalistką od czegoś, na czym kompletnie się nie znam. Na szczęście druga osoba, która się zatrzymała, okazała się bardziej wyrozumiała. Pan obejrzał kapcia i już miał zabierać się za wymianę opony, kiedy okazało się, że brakuje jednego narzędzia pozwalającego na zdjęcie felgi. No cóż. Jak pech, to na całego! Co robić? Opcje były dwie: albo zamówię holowanie, za co słono zapłacę, albo spróbuję dotoczyć się do wioski, do mechanika. Pan przejechał kawałek moim samochodem i powiedział, że jeśli będę jechała 15 km/h, to powinno być ok. Zadałam panu kilkanaście pytań, czy to na pewno bezpieczne, czy nic nie zepsuję, czy nie wylecę w powietrze, itd... Po upewnieniu się, że powinnam dojechać w całości, ruszyłam. Toczyłam się i toczyłam, myślałam, że nigdy nie dojadę. Po drodze zatrzymało się jeszcze dwóch panów, wyrażających chęć pomocy, jednak niemających odpowiedniego narzędzia. Tak czy siak, miło z ich strony, że się zainteresowali :) Kiedy dojechałam do wioski, minął mnie pierwszy pan-doradca, uśmiechając się i pokazując, że się cieszy, że dojechałam. Kiedy skręciłam do mechanika, okazało się, że pan-doradca już tam na mnie czeka i tłumaczy mechanikowi, co mi się przydarzyło. Pięć minut później miałam już założone nowe koło, a kamień spadł mi z serca! Jak widzicie, mój pechowy piątek zakończył się szczęśliwie! Na pewno nigdy tego nie zapomnę! ;)


A Wy wierzycie w przesądy? Obawiacie się piątków trzynastego? 
Nie martwcie się! Chociaż piątek trzynastego przypada każdego roku, to takie feralne dni przydarzają się maksymalnie trzy razy w roku!

1 komentarz: