Wpisy

Teoria sześciu dobrych kroków


Znacie teorię sześciu stopni oddalenia? Mówi ona o tym, że każdego z nas dzieli tylko sześć innych pośredników od dowolniej osoby na świecie. Hipoteza ta jest dziełem psychologów: Stanley'a Milgram'a i Jeffrey'a Travers'a. Pod koniec lat 1960 naukowcy poprosili około 300 mieszkańców stanu Nebrasca o przekazanie przez swoich znajomych, a następnie znajomych-znajomych, przesyłki dla pewnego mieszkańca Bostonu (w stanie Massachusets). Następnie badacze przeanalizowali łańcuch znajomości, który stworzył się dzięki zadaniu. Doszli oni do wniosku, że dowolnych dwóch mieszkańców tych dwóch stanów dzieli zaledwie 6,2 „znajomego”. Hipoteza ta była wielokrotnie sprawdzana w trakcie doświadczeń i eksperymentów. Co więcej, rozwój mediów społecznościowych tylko ułatwił budowanie sieci kontaktów i docieranie do różnych osób na całym świecie.

Przenieśmy jednak teorię sześciu stopni oddalenia na kaledońskie podwórko. O tym, że więzi rodzinne zataczają koło na wyspach, przekonuję się od początku mojego pobytu na Nowej Kaledonii. Zdaję sobie sprawę, że sześć kroków, to o jakąś połowę za dużo, bo wszyscy się tutaj znają. Spotkania z mieszkańcami archipelagu są główną częścią moich badań terenowych. Każdy dzień mojego pobytu i (prawie) każde spotkanie uświadamiają mi, jak dobrzy są ludzie, których mam szansę poznać. Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami sześcioma krokami dobroci, której doświadczam w czasie mojego pobytu, od sześciu osób, które są ze sobą, w rożnym stopniu, powiązane.

Nazwijmy go Pan Trójnóg - to główne ogniwo mojego łańcucha kontaktów. Uwierzył we mnie trzy lata temu, kiedy starałam się o stypendium na wyjazd na Nową Kaledonię, a kiedy moja promotorka nie dawała mi żadnych szans, zrobił wszytko, żeby mi pomóc. Wspierał mnie przez cały czas przygotowań do pierwszego wyjazdu na Pacyfik, kontaktując mnie ze swoimi znajomymi, którzy mieli zająć się mną na wyspach. Podobnie było po obronie magisterki, kiedy jak najszybciej chciałam uciec z przytłaczającego mnie Paryża. Pan Trójnóg dopilnował, żebym przed wyjazdem dogadała się z moim przyszłym promotorem pracy doktorskiej...

Roseline to bardzo dobra znajoma Pana Trójnoga. Pracowała kiedyś w hotelu na Ile des Pins i w 2014 roku skontaktowała Pana Trójnoga ze swoją byłą współpracownicą, która miałaby mnie gościć. Tą współpracownicą jest Sabrina. Pochodzi z Grande Terre, czyli głównej wyspy kaledońskiego archipelagu, ale od prawie dwudziestu lat mieszka na Ile des Pins. To ona, wraz z Jackiem, swoim partnerem, otworzyli dla mnie nie tylko drzwi swojego domu, ale także swoje serca. Zostałam zaadoptowana przez klan Koteureu, a mieszkając z nimi w plemieniu mam niesamowitą szansę poznawania kultury wyspiarzy i doświadczania ich codzienności.

Moja rodzina goszcząca na Ile des Pins. Po złożeniu gestu zwyczajowego w Dzień Święta Ignama. 

Inną znajomą Pana Trójnoga jest Marie - jego była-niedoszła szwagierka. Pan stwierdził, że muszę mieć jakiś punkt zaczepienia w stolicy, a dom Marie będzie do tego idealnym miejscem. Marie pochodzi z Wyspy Mare (jedna z Wysp Lojalności) i kilkanaście lat temu studiowała we Francji. Dobrze wie, jak to jest przebywać z dala od rodziny, przyjaciół i swojego kraju, dlatego postanowiła otoczyć mnie szczególną opieką. Kiedy więc okazało się, że nie mogę znaleźć rodziny goszczącej w wiosce Bourail, do której miałam się przenieść na drugą część mojego pobytu, powiedziała, że nie wypuści mnie od siebie, dopóki kogoś nie znajdziemy. Kontakty w ruch!

Pewnego dnia do Marie wpada jej kuzynka Mado. Również studiowała we Francji, a teraz pracuje na północy Grande Terre. Czy zna kogoś w Bourail? Oczywiście, że zna! I oczywiście, że zapyta, czy rodzina może mnie gościć, no przecież lepiej i bezpieczniej, żebym mieszkała ze znajomymi ludźmi, a nie w jakimś hotelu. Przez kilka dni jednak nie daje znać, czy jej się udało, a ja, tracąc nadzieję, ruszam do Bourail, żeby szukać lokum na miejscu (o nagłym strachu przed nieznanym, który mnie dopadł, pisałam tutaj).

Zanim dojeżdżam do Bourail, dzwoni do mnie Mado. Mówi, że wszytko dobrze i że jej kuzynka, Adele, może mnie gościć. Wspaniale! Kiedy dojeżdżamy do mojego nowego domu, okazuje się, ze Adele jest kuzynką Roseline (tak, tak, tej samej, dzięki której Pan Trójnóg znalazł mi rodzinę na Ile des Pins).

Dzięki tej młodej damie zaczynam naprawdę lubić dzieci :)

Ile osób dzieli od siebie moich kaledońskich przyjaciół? Jedna? Maksymalnie dwie. No bo wszyscy się tutaj znają. Co łączy te wszystkie osoby? Dobroć, taka najszczersza, najpiękniejsza dobroć i troska. To, że sprawiają, że chociaż jestem 17 000 kilometrów od mojej rodziny i przyjaciół, to czuję się tutaj jak w domu. Mam nadzieję, że kiedyś to ja będę mogła pomóc jakiemuś zagubionemu studentowi, tak jak Pan Trójnóg i te wszystkie wspaniałe osoby, które tutaj poznaję, pomagają mi...

16 komentarzy:

  1. Wspaniałe ci się ułożyło! To muszą być bardzo otwarci ludzie :) zachęciłaś mnie tym do wyjazdu, muszę przemyśleć nowy kierunek - Nową Kaledonię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, są bardzo otwarci i przyjaźni, ale też trzeba przestrzegać pewnych zasad kulturowych (np. po przyjściu do kogoś wykonać gest zwyczajowy). Nowa Kaledonia jest przepiękna, ale to trudne miejsce do podróżowania (ze względu na horrendalne ceny).

      Usuń
  2. Ludzie - to jest to. Uwielbiam te zawiłe, a zarazem proste połączenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Mam nadzieję, że kiedyś to ja będę mogła pomóc jakiemuś zagubionemu studentowi, tak jak Pan Trójnóg i te wszystkie wspaniałe osoby, które tutaj poznaję, pomagają mi."
    Uwielbiam to myślenie, tak oczywiste dla wielu autostopowiczów i couchsurferów. Tak! Najważniejsza jest ta piękna pomoc i nauka pomocy. Nie zależy mi, by osoba, którą podwożę autem czy goszczę w domu mi zapłaciła czy dała jakiś prezent. Najbardziej chcę, by pomagała dalej - być może pewnego dnia podwiozła moje dzieci, ale może też zupełnie obce osoby. Gościnność i poczucie wspólnoty przede wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Nauka bezinteresownej pomocy to najpiękniejsza umiejętność, jaką zdobywam w czasie podróży :)

      Usuń
  4. Znajomości oraz wzajemna pomoc, są wspaniałym elementem budującym nasze życie oraz karierę. Sama niejednokrotnie korzystam z pomocy dobrych duszyczek i wiem, że bez nich nic bym nie osiągnęła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%! :) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Szczerze to się trochę wzruszyłam czytając tę opowieść. Zawsze cieszę się, że na świecie są jeszcze dobrzy ludzie i mam nadzieję, że nie dzieli mnie od nich sześcioro złych. Cieszę się, że tak dobrze ci się ułożyło i oby tak dalej. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Na szczęście niesympatyczne elementy spotykam rzadko i myślę, że stają na mojej drodze po to, żebym doceniła te wszystkie dobre dusze, które mnie otaczają :) Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Az mnie ciarki przeszły. To wspaniałe, że ludzie umieją sobie tak bezinteresownie pomagać. Tak po prostu. To jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ciarki przechodzą za każdym razem, jak uświadamiam sobie, jakie szczęście mnie spotyka! :)

      Usuń
  7. Bezinteresowna pomoc to jedno z najpiękniejszych doświadczeń. Zarówno dla pomagającego jak i dla doświadczającego tej pomocy. Świetna opowieść. Wzruszyłam się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne historie! Są dla mnie inspiracją i być może niebawem też założę swojego bloga...

    OdpowiedzUsuń