Wpisy

12 najpiękniejszych momentów 2017 roku


Witajcie w Nowym Roku! Mam nadzieję, że z nadzieją i radością powitaliście rok 2018, i z zaciekawieniem czekacie na to, co przyniesie! Dla mnie końcówka roku to powrót do Europy z badań terenowych na Nowej Kaledonii, załatwianie formalności na uczelniach, nadrabianie zaległości w spotkaniach z przyjaciółmi, no i w końcu powrót do ukochanego cieszyńskiego domu. Jak co roku, z wielkim sentymentem spoglądam wstecz, żeby przypomnieć sobie, co wydarzyło się przez ostatnie dwanaście miesięcy. Jakie były najpiękniejsze momenty, których doświadczyłam? Czego się nauczyłam? Jakie mam plany na rok 2018?

1# Przedwiośnie: chwila wytchnienia

Pierwsze tygodnie 2017 roku były chwilą wytchnienia - fizycznego i psychicznego. Żyjąc przez wiele tygodni na walizkach, wielkim napięciu, początkiem roku doszłam do przysłowiowej ściany. Zdałam sobie sprawę, że jeśli sama nie wezmę się za siebie, to nikt tego za mnie nie zrobi. Zaczęłam uczyć się odpuszczać na wielu frontach. Zwolniłam. Zadbałam o siebie.

Chwila wytchnienia w Londynie

2# Opóźniony wylot na Nową Kaledonię

Zgodnie z planem, w lutym miałam wrócić na Pacyfik. Okazało się jednak, że z powodu moich problemów ze zrozumieniem francuskiej biurokracji, bilety na samolot będzie można zakupić dopiero początkiem marca. Siedziałam jak na szpilkach, czekając aż szkolny system finansowy zostanie odblokowany i będzie można zarezerwować mój bilet. 5 marca, 10 marca, 20 marca.... Każdego dnia sprawdzałam skrzynkę mejlową, pisałam do sekretarki z mojego laboratorium, aż w końcu 24 marca (w dzień moich urodzin!), dostałam informację, że możemy kupować bilety! Gdyby to było takie proste.... Okazało się, że nie jest! No ale w końcu udało się! 4 kwietnia siedziałam w samolocie do Dubaju, po raz pierwszy w życiu podróżując w klasie biznes i ciesząc się z otrzymanego upgrade'u. Ten podróżniczy luksus choć trochę wynagrodził mi stresujący miesiąc, który spędziłam czekając na wylot. Z tej całej biurokratycznej farsy wyciągnęłam jednak jedną bardzo cenną lekcję - nie warto stresować się i zbytnio przejmować rzeczami, na które nie do końca mamy wpływ. Po prostu nie warto.

Jednym z głównych plusów opóźnionego wylotu na Nową Kaledonię była możliwość udziału w Włóczykiju
Fot.: eGryfino.pl

3# Powroty

Do Australii i uwielbianego przeze mnie Sydney. Na Nową Kaledonię. Na "moją" Ile des Pins. Do wioski Bourail. Do moich rodzin goszczących, przyjaciół, znajomych. Do ulubionych miejsc, w których muszę uszczypnąć się, żeby uświadomić sobie, jak wielkie mam szczęście, mogąc w nich żyć przez tyle miesięcy.


4# Cudowne odwiedziny

Czym byłby pobyt nawet w najpiękniejszym miejscu na ziemi bez szansy dzielenia się tym pięknem z innymi? Możliwość pokazania mojego kaledońskiego świata Mamie, a potem Tomkowi, była niesamowitym doświadczeniem. Cieszę się ogromnie, że przylecieli do mnie na ten drugi koniec świata! Doceniam również to, że rodziny goszczące przyjęły moich gości niezwykle ciepło i serdecznie. W czasie tych ośmiu miesięcy spędzonych na Pacyfiku miałam także szansę oprowadzić po znanych mi miejscach dwie rodziny (jedną polską z Australii, a drugą polsko-słowacką z Norwegii). Spotkanie z nimi sprawiło mi ogromną przyjemność i dało szansę na sprawdzenie się w roli przewodniczki po kaledońskich ścieżkach.


5# Jesienny road trip po Nowej Zelandii

Wyjazdy na Nową Kaledonię są świetną okazją do poznania innych wysp Oceanii. W maju, razem z Mamą, udałam się do Kraju Długiej Białej Chmury. Zjechałyśmy Północną Wyspę z północy na południe, odwiedziłyśmy magiczny Hobbiton, skosztowałyśmy pysznych potraw, spędziłyśmy kilka dni na Uniwersytecie w Wellington i w bibliotekach (główny cel tego wyjazdu) i przede wszystkim nacieszyłyśmy oczy nowozelandzkimi krajobrazami.



6# Piękne spotkania

Z moimi respondentami, z rodzinami goszczącymi, z przyjaciółmi i znajomymi, z cudownymi gośćmi. Każde spotkanie jest niezwykłą lekcją: o świecie, o relacjach, o sobie. Miniony rok był przepełniony tymi lekcjami. Nie zawsze były one łatwe. Każda jednak uświadomiła mi, że największą wartością w czasie jakiegokolwiek wyjazdu są ludzie.

Pożegnalne spotkanie z Wielkim Wodzem Ile des Pins

7# Długie rozmowy

Kiedy ktoś pyta mnie na czym tak właściwie polega moja praca w terenie, odpowiadam, że na spotkaniach i rozmowach z ludźmi. Wspaniałe i jednocześnie trudne zajęcie. Myślę jednak, że jestem dobra w "te klocki", a z każdej rozmowy, podobnie jak ze spotkania, staram się wyciągnąć jak najwięcej.


8# Niezwykłe wydarzenia

Udział w ślubie zwyczajowym Kanaków, przypatrywanie się budowie tradycyjnego domu - case kanak, obserwowanie ceremonii zwyczajowych związanych z tymi wydarzeniami, obiad z Wielkim Wodzem Ile des Pins i kapitanem wielkiego statku wycieczkowego, wycieczka pick up'em po wzgórzach wioski Bourail z członkiem kaledońskiego rządu... To te niezwyczajne momenty nadawały kolorytu wyspiarskiej codzienności.


9# Powolne podróżowanie na Vanuatu

Bez planowania, stwarzania sobie zbędnych wyobrażeń i oczekiwań. Bez odhaczania kolejnych atrakcji. Bez presji i ciśnienia. Własnym rytmem, uzależnionym od miejscowego tempa życia. Zwolniłam, zatrzymałam się, zachwyciłam. Na Vanuatu spędziłam 10 pięknych dni. I z przyjemnością jeszcze tam wrócę!


10# Pracowity czas

Czasami beztroska, wręcz leniwa. Innym razem gwałtowna i zwariowana. Częściej nieobliczalna i kapryśna. Taka jest praca badacza w terenie. Na pierwszy rzut oka łatwa i przyjemna. W bezpośrednim starciu daje mocno po dupie. Dałam jednak radę. Pomimo wielu trudności, zamkniętych drzwi, dyskryminacji. Osiem miesięcy na Pacyfiku było najtrudniejszym czasem w moim dotychczasowym życiu. Warto jednak było przejść tę lekcję. O świecie. I o sobie.

11# Przystanek: Sydney

Nie mogłabym wrócić do Europy nie zatrzymując się w Sydney! Trzy dni w Australii były dla mnie momentem przejścia między życiem na tropikalnej wyspie, a powrotem do europejskiej (zimowej!) codzienności. W tej australijskiej metropolii wspaniale ugościli mnie Zosia i Darek, którzy od ponad roku tworzą w niej swoje życie na Antypodach. Podziwiam ich, że tak dzielnie dążą do swoich celów i marzeń!


12# Powrót do domu

Powroty nie są łatwe. Trzeba na nowo oswoić dane miejsce, ludzi, przyzwyczaić do rytmu życia, od którego człowiek się odzwyczaił. Na ten powrót czekałam jednak od wielu miesięcy, bo oznacza on zamknięcie pewnego etapu (ponad roczna praca badawcza na Nowej Kaledonii) i otwarcie kolejnego (pisanie rozprawy doktorskiej). Czuję, że mam za sobą kawał dobrze wykonanej pracy. I chociaż teraz czeka mnie coś równie trudnego, jak badania w terenie, to jestem bardzo ciekawa rezultatów tych naukowych zmagań :)

Jaki będziesz roku 2018?

Z wielką ciekawością rozpoczęłam ten Nowy Rok i chociaż nie mam żadnych spektakularnych planów, to czuję, że mimo wszystko będzie to dobry czas. Od kilku dni jestem w czeskich Beskidach, gdzie aktywnie odpoczywam i ładuję akumulatory na nadchodzące tygodnie. W najbliższych miesiącach planuję skupić się na studiach i pracy. Do marca chcę przygotować plan rozprawy doktorskiej, żeby na wiosnę móc siąść do transkrypcji wywiadów, analiz i pisania. Mam też do napisania kilka naukowych artykułów (między innymi o turystyce w Nowej Zelandii) i tekstów popularnonaukowych. Pogodzenie pisania z...pisaniem będzie dużym wyzwaniem i mam nadzieję, że mu podołam! Jednak zanim siądę do pracy, czeka mnie trochę rozjazdów (niespodzianka!). Już za kilka dni ruszam do Francji, a w połowie stycznia udaję się z przyjacielem z Hiszpanii do Maroka! Już nie mogę się doczekać naszego spotkania i długich rozmów przy berberskiej whisky! Potem Warszawa, Kraków, Cieszyn, a końcem miesiąca planuję przenieść się na miesiąc do Liverpool'u. Na wiosnę chciałabym wypracować swoją małą rutynę i zakolegować się ze zwyczajną codziennością w...Krakowie, gdzie stworzę sobie przesiadkowy hub. Co potem? Na pewno majówka w Cieszynie na 20. edycji Kina na Granicy. Czerwiec w Paryżu (egzaminy i inne przyjemności), a lato... Och jak ja stęskniłam się za polskim latem! Nie omieszkam się nim nacieszyć w tym roku! Tak jak każdym miesiącem, tygodniem i dniem! I tego również Wam w tym Nowym Roku życzę! Cieszcie się z każdego dnia, ze zwyczajnej codzienności! Uśmiechajcie się, odpuszczajcie i dbajcie o siebie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz