Wpisy

Życie w cieniu wulkanu


Dzisiaj czas na małe wspominki. Pięć lat temu miałam szansę po raz pierwszy udać się w dalszą podróż, do Azji. Pretekstem był udział w międzynarodowym seminarium z edukacji międzykulturowej w Malezji. W tym samym czasie Marion, moja przyjaciółka z Francji, była na wymianie studenckiej na Filipinach. Będąc w Azji, nie mogłam jej nie odwiedzić :) Dzisiaj zapraszam Was do miejsca, które najbardziej zapadło mi w pamięć w czasie tej podróży!

10 września 2013 roku. Piąty tydzień mojego pobytu w Azji. Powoli przyzwyczajam się do tutejszego sposobu życia i bycia w ogóle. Tego dnia mam szansę odwiedzić szczególne miejsce. Filipiny, wyspa Luzon, jezioro Taal. A na jeziorze wyspa-wulkan. W kraterze wulkanu kolejne jezioro. U stóp wulkanu wioska Alas-as zamieszkana przez rybaków i ich rodziny... Chociaż wrzesień to pora deszczowa, jest ładna, słoneczna pogoda, a wyspa wulkaniczna Taal rzuca cień na jezioro o tej samej nazwie. Tego dnia udaję się do wioski Alas-as u stóp wulkanu. Chociaż Taal to rezerwat naturalny, miejsce szczególnego zagrożenia, bo wulkan jest wciąż aktywny, mieszka tam, bagatela, tysiąc osób. Mieszkańcy już prawie zapomnieli o erupcji sprzed 48 lat, która spowodowała poważne szkody w okolicy i śmierć wielu osób.

Jak wygląda życie w cieniu wulkanu?

Z pozoru całkiem zwyczajnie. W wiosce poznaję Ate Christine i jej męża (terminy „Ate” (w odniesieniu do kobiet) i „Kuja” (w odniesieniu do mężczyzn) używane są w języku tagalog, jako znak szacunku, na określenie osób starszych od nas). Ate Christine ma 52 lata, jest jedyną dorosłą osobą w wiosce, która mówi płynnie po angielsku. Nie pracuje zawodowo i cały swój czas poświęca rodzinie, opiekując się swoimi dziećmi i wnukami. Pomimo wielu obowiązków uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Ate Christine z chęcią opowiada mi o życiu w tym nietypowym miejscu. Siedzimy przed domem moich gospodarzy. Na sznurkach suszy się pranie, na brzegu jeziora leżą sieci rybackie, długie liny, a także czekająca na naprawienie bangka, czyli tradycyjna drewniana łódka.


Ate Christine z rodziną mieszka w jednym z dwóch murowanych domów na wyspie. Pozostałe budynki to kościół i szkoła. Reszta zabudowań w wiosce została wykonana z… tego, co można znaleźć w okolicy (drewno, liście palmowe). W czasie dużych opadów niektórzy mieszkańcy wioski decydują się przenieść na stały ląd, znajdując schronienie u rodziny. Przeprawa bangką z wyspy-wulkan do miasteczka zabiera około czterdziestu minut. Ate Christine, podobnie jak inni mieszkańcy wulkanicznej wioski, pochodzi z San-Nicolas znajdującego się na brzegu jeziora Taal. Do miasteczka udaje się dwa razy w tygodniu aby zrobić zakupy spożywcze. Ryż, ryby złowione w jeziorze, a nieraz świnia czy nawet pies składają się na typowe menu mieszkańców Alas-as.

Jeden z domów w wiosce

Mąż Ate Christine, podobnie jak inni mężczyźni z wioski, jest pracownikiem w hodowli ryb. Codziennie, pracując na utrzymanie wielodzietnej rodziny, poświęca dużo czasu pływając po jeziorze wśród olbrzymich, bambusowych klatek na ryby. Wyspiarze nie są ich właścicielami, są nimi przedsiębiorcy z Manili i to właśnie oni czerpią większość korzyści pochodzących z hodowli.

Jezioro Taal. W drodze z San-Nicolas do wioski Alas-as

Co ciekawe, w kraterze wulkanu-wyspy znajduje się jezioro. Chociaż Taal to miejsce równie urokliwe, co jedyne w swoim rodzaju, nie przyciąga ono wielu turystów. Najczęstszymi gośćmi są studenci z University of the Philippines. Turyści odwiedzający Taal korzystają najczęściej z usług przewodnika, prowadzi on wycieczki do krateru wulkanicznego. Można tam także wjechać na koniu.


Mąż Ate Christine zaprowadził mnie i moich towarzyszy na szczyt Taal. Po dojściu do nietypowego jeziora moim oczom ukazała się woda o ciemnozielonym kolorze. Była wyjątkowo ciepła, nie dając orzeźwienia po godzinnym spacerze.

Krater wulkanu Taal

Wracając do wioski złapała nas ulewa. Kiedy dotarliśmy z powrotem do Alas-as przed domem Ate Christine biegało kilkanaścioro dzieci, z radością taplając się w wodzie jeziora. Rodziny mieszkające tam są wielodzietne (przeciętnie liczba potomków waha się od sześciu do ośmiu, najliczniejsza rodzina na wyspie posiada aż osiemnaścioro dzieci). Dziewczyny stosunkowo szybko zakładają rodziny, mając pierwsze dziecko jeszcze przed osiemnastym rokiem życia.

W wiosce Alas-as niedawno wybudowano szkołę. Wcześniej dzieci musiały dopływać codziennie 15 minut łódką do miasteczka. Nauczycielem w nowej szkole jest osoba pochodząca z lądu, mieszkająca na wyspie od poniedziałku do piątku. Ate Christine ubolewa nad tym, że co kilka miesięcy zmienia się nauczyciel. Powodem rezygnacji jest prawdopodobnie fakt, że za tę samą pensję, co na lądzie, pracuje się w trudniejszych warunkach. Z kolei starsza młodzież uczęszcza do szkół w San-Nicolas. Siedemnastoletni syn Ate Christine mieszka u cioci, dzięki czemu może chodzić do liceum w miasteczku.

Wulkan Taal na Jeziorze Taal

Rozmawiając z Ate Christine i jej mężem zastanawiam się dlaczego zdecydowali się zamieszkać w tak niebezpiecznym miejscu. Kiedy zadaję to pytanie moim gospodarzom, Ate Christine zamyślona spogląda na taflę jeziora Taal. Po chwili zastanowienia odpowiada – Widzisz jak tu pięknie?


Zbiorniki na deszczówkę, która wykorzystywana jest do prania, czy gotowania, prąd od 18h do 21h, brak dobrze zaopatrzonego sklepu – mieszkańcy Alas-as sami zdecydowali się na życie w takim miejscu, na bombie zegarowej. Krajobraz zapiera dech w piersiach, a jezioro zapewnia mężczyznom pracę i wyżywienie. Życie w cieniu wulkanu, drugiego najbardziej aktywnego na Filipinach, który nie wiadomo czy i kiedy znowu wybuchnie, nie spędza im snu z powiek….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz