Wpisy

Sankt Petersburg (25 lat później)


Tym razem zabiorę Was w podróż do Sankt Perersburga, dość nietypową, inspirowaną opowieściami mojej mamy, która była w tym mieście 25 lat temu i do dzisiaj się nim zachwyca. Korzystając z pobytu w Estonii doszłam do wniosku, że grzechem byłoby nie wykorzystać możliwości dojechania z Tallina do Sankt Petersburga za 6€ w jedną stronę. Połowa lipca, teoretycznie powinna być jeszcze ładna pogoda i końcówka białych nocy. Jedyną trudnością okazała się wiza, jednak z jej załatwieniem na szczęście nie było większych problemów. Polecam biuro podróży Czajka Travel z Krakowa, które załatwia wszystkie potrzebne formalności i co ważne - daje zniżki studentom. Aby uzyskać wizę na wjazd do Rosji trzeba pokazać zaproszenie lub voucher poświadczający pobyt w hotelu. Jako, że razem z Bartkiem, który towarzyszył mi w tej wyprawie, zdecydowaliśmy, że skorzystamy z Couchsurfingu, nie byliśmy w stanie przedstawić ani zaproszenia ani voucheru. Jednak biuro wszystkim się zajęło i po dwóch tygodniach oczekiwań wiza pojawiła się w naszych paszportach.

 
 

Przygotowując się do wyjazdu, oprócz rozmów z mamą, kupiłam przewodnik i zaczęłam szukać Couchsurferów.


23 lipca, w poniedziałek rano, kiedy po 8 godzinach podróży (w tym jakichś 2 godzinach spędzonych na granicy) autokar dojechał do Pietrogrodu, pogoda nie przywitała nas zbyt ciepło. Szaro, buro, ponuro, wszędzie pełno policji - to tym tak zachwycała się mama? Na domiar złego okazało się, że nasz Couchsurfer wyjechał i zająć ma się nami jego współlokator, niemający za bardzo pojęcia o idei CouchSurfingu i niemówiący po angielsku (jednak do perfekcji opanowane miał słowa fuck i shit i ich odmiany, np. "Pogoda-shitble"). Pierwszym tematem, który Gary z nami poruszył, były tarcze antyrakietowe. Przekonywał nas, że Polska powinna współpracować z Rosją a nie z USA, a potem dokonał prezentacji swojej ulubionej muzyki (połączenie techno, rapu, hiphopu, dub stepu i sama nie wiem czego jeszcze) puszczając rosyjskie teledyski, na których ludzie do siebie strzelają i podkładają miny wybuchowe. Po przyspieszonym kursie rosyjskiego, próbach porozumienia się za pomocą mimiki i gestów wykonywanych rękami, doszliśmy do wniosku, że nie będziemy się (i Garego) męczyć i na pozostałe trzy noce znajdziemy innego gospodarza.

Blokowisko

Doznaliśmy niemalże szoku, przenosząc się z blokowiska, na którym mieszkał Gary (sam określił je jako "russian ghetto"), do centrum miasta, gdzie mieszkała nasza druga Couchsurferka. Tym razem trafiliśmy do dziennikarki, doktor etnologii i historii, mieszkającej w starej kamienicy niedaleko Ermitażu.
 


 












Mama mi kiedyś mówiła, że Rosjanie mają takie powiedzenie 
- 10 miesięcy zima, 
a potem to już lato i lato....(tylko nie pamiętam jak to po rosyjsku było). Tak więc lato się już w St Petersburgu skończyło. Niestety....

Nazwa miasta zmieniała się wielokrotnie. Na początku, na cześć św. Piotra miasto nazwano Sankt Piterburh, w czasie I wojny światowej nazwę zmieniono na Pietrogród (bardziej patriotyczną i niekojarzącą się z Niemcami). W 1924 Pietrogród stał się Leningradem (na cześć Lenina oczywiście). I to właśnie w Leningradzie była moja mama, w 1987 roku. Dziesięć lat później przywrócono miastu pierwotną nazwę анкт-Петербург, Sankt-Pietierburg.

Metro. W mieście, które ma ponad cztery i pół miliona mieszkańców, a powierzchnię prawie trzy razy taką, jaką ma Warszawa, metro to konieczność. Aby jeździć metrem trzeba wykupić kartę. Za kartę pobierana jest kaucja. Jeśli chcemy oddać kartę, musimy pokazać paszport. Pani w okienku szczegółowo spisała wszystkie dane, które tam widniały, czekałam, aż poprosi o aktualne szczepienia psa...Schody, prowadzące w dół, do stacji metra, są tak długie, że spokojnie można po drodze...zasnąć z nudów. Między jedną stacją, a drugą czas przejazdu też dłuży się niemiłosiernie (np. w Paryżu czy Pradze czas przejazdu między każdą stacją, liczony wraz z ładunkiem/wyładunkiem pasażerów, wynosi 2 minuty, w Sankt Petersburgu 6!).

Mając do dyspozycji cztery dni, postanowiliśmy zwiedzić wszystkie najważniejsze miejsca w Sankt Petersburgu. Kiedy tylko zaczynało padać, albo robiło się bardzo zimno, ukrywaliśmy się w ciepłych muzeach, których w Petersburgu nie brakuje.

Plac przed Pałacem Zimowym
Najważniejszym i najbardziej obleganym jest oczywiście Ermitaż. Kolejki chętnych do obejrzenia dzieł sztuki i kultury materialnej turystów dochodzą często do miejsca, w którym siedzę na poniższym zdjęciu (a wejście do muzeum znajduje się dopiero na wewnętrznym dziedzińcu zielonego budynku!).

 


Po odstaniu w kolejce, udało nam się w końcu wejść do środka. Chociaż spędziliśmy w Ermitażu cały dzień, nie udało nam się zobaczyć wszystkiego. Setki sal, tysiące korytarzy - czasami czułam się jak w labiryncie, z którego nie da się wyjść. Na szczęście udało się....wyjść na ogromny plac przed Pałacem Zimowym...

Z nieukrywaną ciekawością udałam się także do Rosyjskiego Muzeum Etnograficznego. Kolekcja tego muzeum po prostu mnie zachwyciła :) Główna ekspozycja pozwala zapoznać się z kulturą i życiem codziennym narodów Rosji (od terenów graniczących z Białorusią, przez Syberię, po Kamczatkę). Ucząc się w zeszłym roku na Etnologii Religii o budowie czumów czy o tym, jak wygląda strój szamana, ciężko mi było to sobie wyobrazić. Teraz już wszystko (no prawie) wiem!

396 mostów, łączących kilkadziesiąt wysp, na których leży Sankt Petersburg, wąskie kanaliki, a także te szerokie, sprawiają, że miasto jest często porównywane do Wenecji, a nawet nazywane Wenecją Północy.

Kanał Mojka
Newa

Będąc najchętniej odwiedzanym miastem Rosji, Sankt Petersburg jest przez to bardzo drogi. Hotele, restauracje, sklepy z pamiątkami - wszystko jest nastawione na turystów. 



Sobór Zmartwychwstania Pańskiego - bajecznie kolorowy, bogato zdobiony, zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz. Na moście przy cerkwi roi się od turystów, malarzy, sprzedawców wciskającym przyjezdnym różne pamiątki.









Sankt Petersburg, w latach 1712-1918 będący stolicą Imperium Rosyjskiego, jest miastem olbrzymim. Spacerując wzdłuż Newy, widząc na horyzoncie punkt do którego chcieliśmy dotrzeć, myśleliśmy - dwadzieścia minut, góra pół godziny spacerkiem i będziemy u celu. Gdzie tam! Czterdzieści minut, pięćdziesiąt, godzina....a my ciągle szliśmy i szliśmy...

Prospekt Newski - główna ulica St Petersburga o długości 4,5 km!
Pomnik Katarzyny II







 Pomnik carycy Katarzyny II na skwerze przed Teatrem Aleksandryjskim (przy Prospekcie Newskim)

Sobór Kazański - prawosławny sobór położony przy Newskim Prospekcie został wybudowany na początku XIX wieku, a architekt wzorował się na Bazylice św. Piotra na Watykanie. W latach 80. kiedy moja mama zwiedzała Leningrad, wewnątrz świątyni znajdowało się Muzeum Historii Religii i Ateizmu, które w 1990 zostało przemianowane na Muzeum Historii Religii. W latach 90. w soborze rozpoczęto odprawianie mszy świętych, a w roku 2000 świątynia otrzymała status katedry eparchii petersburskiej i ładoskiej.

Muzeum Historii Religii i Ateizmu (dawniej)
Sobór Kazański (dziś)
Sobór świętego Izaaka Dalmatyńskiego
  
I już na koniec - zachęcam do:
  • wysłuchania piosenki Sankt Petersbourg (Damien Saez)


  • obejrzenia filmu Smak życia 2 (Les poupées russes) w reżyserii Cédrica Klapischa. Jest to kontynuacja filmu z 2002 roku (Smak życia). Tym razem przyjaciele ze studiów w Barcelonie spotykają się ponownie w Sankt Petersburgu....Mam nadzieję, że następnym razem, kiedy pojadę do Sankt Petersburga (w lecie, czyli przed 20 lipca;)), będę miała szansę zobaczyć miasto takie, jakie zostało przedstawione w tym filmie :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz