Mając do dyspozycji jeden
dzień po konferencji w Mollinie, zdecydowałam się na krótki wypad do
Granady. Pomimo strasznego zmęczenia ("farewell party" przedłużyło się
do rana) w ostatniej chwili zdążyłam dobiec na autobus jadący z Malagi
do Granady. W czasie dwugodzinnej podróży zregenerowałam siły i po
przyjeździe od razu udałam się na spacer po mieście. Na dworcu autobusowym w Granadzie zasięgnęłam porady u miłej Hiszpanki, która doradziła mi dojechać autobusem do centrum, które znajdowało się spory kawałek od dworca. Tak też zrobiłam.
Jeden dzień to stanowczo za mało, żeby zwiedzić i poznać wszystkie zakamarki Granady. Wiem, wiem, piszę tak w każdym poście, jednak utwierdzam się tylko w przekonaniu, że po prostu muszę jeszcze raz odwiedzić te wszystkie miejsca :) Niestety nie miałam wystarczająco czasu, żeby zwiedzić Alhambrę (czyli wyjątkową fortecę, zbudowaną w XIII wieku przez Nasrydów). Jako, że przyjechałam do Granady dopiero koło południa, nie zdążyłabym wszystkiego zobaczyć (zwłaszcza, że do części obiektów sprzedają limitowaną liczbę biletów, dlatego kto pierwszy, ten lepszy). Udałam się jednak na wzgórze Alhambry i przespacerowałam podziwiając piękne widoki rozpościerające się ze wzniesień.
A propos Alhambry. Zachęcam do "piwnej podróży" - właśnie z Hiszpanii przywiozłam Tomkowi piwo o takiej samej nazwie, jak ten znany na całym świecie zespół pałacowy.
Dochodząc do starego miasta, moim oczom ukazała się Katedra Santa María de la Encarnación, gotycko-renesansowa, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz bogato zdobiona.
Dochodząc do starego miasta, moim oczom ukazała się Katedra Santa María de la Encarnación, gotycko-renesansowa, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz bogato zdobiona.
Na
każdym kroku w Granadzie czuć... aromat herbat, które można kupić
dosłownie wszędzie. Sama skusiłam się na kilka rodzajów, jednak wybór
był bardzo trudny ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz