Wpisy

Fotograficznie: Ouvea - wyspa najbliższa raju


Długo zastanawiałam się, od czego zacząć zwiedzanie kaledońskiego archipelagu z Tomkiem, który przyleciał do mnie końcem sierpnia. Bardzo chciałam zabrać go na kilka dni w miejsce wyjątkowe. Na początku pomyślałam o Ile des Pins, jednak wolałam poświęcić tej wyspie trochę więcej czasu, tak aby mój wytęskniony gość mógł jak najlepiej przyjrzeć się wyspiarskiemu życiu i zwyczajnej codzienności. Moje myśli w końcu powędrowały w stronę Ouvei - jednej z Wysp Lojalności. Od wielu osób słyszałam, że to jedno z najpiękniejszych miejsc na całej Nowej Kaledonii. Dlaczego by więc nie zacząć naszej wspólnej podróży od tego ziemskiego raju?

Pamiętam ekscytację, która towarzyszyła mi w czasie przygotowań. Wszystko trzymałam w tajemnicy, bo chciałam, żeby Tomek miał niespodziankę. O tym, gdzie lecimy, dowiedział się na wieczór przed odlotem. Niewyspani stawiliśmy się przed 6h rano na lotnisku i w połowie pustym samolotem polecieliśmy na wyspę. Chociaż było pochmurno, to już z przestworzy ujrzeliśmy plażę ciągnącą się w nieskończoność u zachodniego brzegu wyspy. Myślami przywoływałam słońce, mając nadzieję, że wyjdzie zza chmur i umili nam nasz kilkudniowy urlop.


Jestem na Kaledonii już trzeci raz, niedługo stuknie mi w sumie rok spędzony na Pacyfiku, a dopiero teraz miałam szansę zamienić się w turystkę. Ouvea to jedna z niewielu tutejszych wysp, na której nie znam nikogo. Miałam więc okazję sprawdzić, jak to jest samemu organizować pobyt turystyczny na Nowej Kaledonii. Posługiwanie się francuskim plus posiadanie lokalnego numeru telefonu bardzo ułatwia logistyczne przygotowanie podróży, bo - niestety - wciąż niewiele osób posługuje się tutaj angielskim, a załatwienie czegokolwiek przez mejla jest dość trudne. Rezerwując nocleg najlepiej dzwonić bezpośrednio do właścicieli schronisk/kempingów/hoteli, chociaż i tak ostatnio znajomym przydarzyła się niefajna sytuacja. Zarezerwowali nocleg, a po przyjeździe do schroniska okazało się, że miejsca dla nich nie ma... No niestety, standardy w obsłudze turystycznej pozostawiają tutaj wiele do życzenia i na pewno wspomnę jeszcze o tym we wpisie z praktycznymi wskazówkami dotyczącymi podróżowania po Nowej Kaledonii. My na szczęście nie mogliśmy na nic narzekać, bo miejsce, które wybrałam, okazało się naprawdę wspaniałe.

Czy można wymarzyć sobie coś lepszego niż piękna chatka z liści palmy kokosowej z oknem wychodzącym na plażę?


Przepyszny obiad z widokiem na morze

Na Ouveę wybraliśmy się, żeby wypocząć, naładować akumulatory, no i nacieszyć się sobą, bo w końcu nie widzieliśmy się przez pięć miesięcy. W całości oddałam się więc wspaniałości poznawania nowego miejsca. Mieszkając przez te kilka dni w chatce przy plaży, już po przebudzeniu słyszałam szum morza. Ciągnące się w nieskończoność plaże, zachęcały do długich spacerów. Ochłodę znaleźć można było w turkusowych wodach laguny. Nieustannie zachwycałam się pięknem przyrody i chłonęłam wszystkimi zmysłami otaczającą mnie rzeczywistość. Byłam już w wielu miejscach na świecie, ale to jest jednym z najpiękniejszych!


Jako że wynajem samochodu na wyspach jest koszmarnie drogi, postanowiliśmy zwiedzić Ouveę przemieszczając się autostopem. Przez wyspę przebiega tylko jedna główna droga, łącząc południe z północą wyspy. Mieliśmy wielkie szczęście, bo pierwszy kierowca, który się zatrzymał, postanowił zabrać nas w kilka ciekawych miejsc. Louis i jego dwaj bracia okazali się świetnymi przewodnikami! Najpierw podjechaliśmy do fabryki oleju kokosowego i mydła. Mydło produkowane jest na eksport do Australii i Nowej Zelandii. Miesięcznie wytwarza się go nawet 15 ton! W okolicach fabryk unosi się przyjemny, kokosowy zapach! Z mydlarni ruszyliśmy na północ, zatrzymując się na wschodnim - skalistym wybrzeżu, które kompletnie różni się od zachodniego - piaszczystego. Nasi przewodnicy zabrali nas też do Trou aux tortues - skalnego wgłębienia w ziemi, będącego naturalnym basenem, w którym można wypatrzeć żółwie. Autostopem dojechaliśmy na samą północ, wybrzeże podziwiając z klifów skalnych w plemieniu Gossanah. Na sam koniec Louis zabrał nas do swojego plemienia Ohnyat, pokazując miejsce, w którym mieszka, usytuowane nad brzegiem morza. Ależ mają szczęście mieszkając w takim przecudownym miejscu!

Plaża Tiberia cała dla nas!

Kaledońskie wyspy są bardzo popularne wśród japońskich turystów. Wszystko za sprawą pisarki - Katsura Morimura - która w latach 1960 wydała książkę "L'île la plus proche du Paradis" ("Wyspa najbliższa raju"), w której opisała swój pobyt na Ouvei. Od tego czasu Japończycy są częstymi gośćmi zarówno na Ouvei, jak i na Ile des Pins, gdzie nakręcono film na podstawie książki japońskiej autorki. Zdjęcia do filmu nie odbyły się na Ouvei ze względu na zamieszki, które miały tam miejsce w czasie wojny domowej w latach 1980. Z powodu starć do jakich doszło na wyspie, przez wiele lat to właśnie Ile des Pins była alternatywą dla turystów szukających namiastki raju. Jako że Ouvea znajduje się dalej od Numei niż Ile des Pins, to ta druga wyspa cieszy się dziś większą popularnością, nie tylko wśród japońskich turystów. Jedno jest pewne - na Ouvei nie można narzekać na tłumy!


Kolejnego dnia postanowiliśmy przemierzyć na piechotę plażę z naszego schroniska aż do mostu Mouli. Usytuowany na południu wyspy jest zapewne najpiękniej położonym mostem na całej Nowej Kaledonii. Łączy on wyspę Mouli z główną wyspą Lekiny. Z mostu można podziwiać piękne turkusowe wody laguny, ryby, żółwie i inne morskie zwierzęta. Schodząc z mostu znajdujemy się na przecudownej plaży, którą mieliśmy tego dnia tylko dla siebie! Z drugiej strony mostu, od strony wschodniej, kąpiel jest zakazana, bowiem zatoka stanowi rezerwat przyrody.


Urlop - urlopem, nie mogłam jednak powstrzymać się przed sprawdzeniem, jak wygląda rozwój turystyki na Ouvei. Udało mi się przeprowadzić kilka wywiadów, między innymi z dyrektorem jednego hotelu, który w 2014 roku - kiedy po raz pierwszy byłam na badaniach na Nowej Kaledonii - pracował na Ile des Pins. Kaledoński świat jest naprawdę mały! Kilka dni naszego pobytu poświęciłam również na obserwacje. Taka praca. Nawet wyjeżdżając na urlop człowiek nie jest w stanie się wyłączyć, tylko w głowie snuje ciągłe analizy :)


Informacje praktyczne

Jak się tam dostać?

Obecnie samolot jest jedyną możliwością dotarcia na wyspę Ouvea. Harmonogram lotów wraz z dokładnymi cenami można znaleźć na stronie internetowej przewoźnika Air Caledonie. Lot w dwie strony kosztuje około 130 EUR. Być może w niedalekiej przyszłości zostaną uruchomione również połączenia statkiem Betico. 

Na jak długo lecieć?

Jeśli jesteście fanami leżenia na plaży, to możecie spędzić tam i miesiąc, bo umówmy się, że takie widoki jak na zdjęciach raczej nie mogą się znudzić ;) Jeśli jednak wolicie aktywny wypoczynek, to wydaje mi się, że 3-4 dni w zupełności wystarczą na zwiedzenie wyspy połączone z leżakowaniem na plaży.

Gdzie się zatrzymać?

Na wyspie jest kilka schronisk (gite). Ceny noclegów we wszystkich schroniskach są takie same. Wyższe ceny są w dwóch hotelach. Miejsce, w którym my się zatrzymaliśmy, nazywa się Moague i znajduje się w Mouli, na samym południu wyspy. Noc w chatce z liści palmy kokosowej kosztuje 5 565 XPF (czyli około 46 EUR).

Co jeść?

W schroniskach można wykupić śniadania, obiady i kolacje; w Moague była dostępna lodówka. My zdecydowaliśmy się tylko na jeden posiłek, w dniu przyjazdu, a tak to jedliśmy to, co przywieźliśmy ze sobą z Numei. Na wyspie znajduje się kilka sklepów spożywczych, jednak asortyment w nich jest ograniczony, a ceny wyższe niż na Grande Terre. Warto więc zrobić zakupy przed przylotem na wyspę. W sklepach dostępny jest alkohol. Woda w kranach nadaje się do picia.


Przemieszczanie się po wyspie

Wynajem samochodu na Ouvei jest dość drogi (ponad 50 EUR za dzień), dlatego przemieszczaliśmy się po wyspie autostopem i nie mieliśmy z tym żadnych problemów. Trzeba jednak pamiętać, że dość wcześnie robi się ciemno (już koło 18h). Warto więc wrócić do schroniska przed zmrokiem.

Obiad z niesamowitym WIDOKIEM

Na poniższym zdjęciu widzicie prezent, jaki przywiózł mi Tomek od mojej przyjaciółki Ani. Wyszywana torba jest właśnie jej dziełem, a więcej różnych cudów, które Ania tworzy, znajdziecie na stronie Z miłości do ludowości. To właśnie u Ani zaopatrzyłam się przed wyjazdem w przeróżne suweniry, które wykorzystuję wykonując gest zwyczajowy. Jeśli szukacie oryginalnego prezentu, z pięknymi haftami - zgłoście się do Ani! :)


I jak Wam się podoba taka rajska wyspa?

Chcielibyście przenieść się w takie miejsce? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz