
Zbliża się
koniec roku, czas na małe podsumowanie :-) Ten rok był wyjątkowo obfity w podróże.
Byłam w dwunastu krajach, zwiedziłam wiele nowych, pięknych miejsc, poznałam wspaniałych ludzi,
smakowałam przeróżne lokalne pyszności w miejscach, które zwiedzałam.
Chciałabym się z Wami podzielić kilkoma niezapomnianymi momentami.
Pierwsza połowa roku nie była zbyt podróżnicza. Najczęściej pokonywałam trasę Cieszyn-Kraków-Cieszyn. Studiowanie w ramach MOSTu okazało się studiowaniem na dwóch uniwersytetach i siedmiu wydziałach jednocześnie. Bywały tygodnie, że w poniedziałki, po weekendzie spędzonym w Cieszynie, jechałam do Krakowa, po to, żeby we wtorek wieczorem wsiąść do puszkobusa i wrócić do Cieszyna na zajęcia (na które i tak rzadko dochodziłam bo....Zjazd - słowo klucz w ubiegłym roku akademickim!), a w piątek po południu znowu pojechać do Krakowa (np. na seminarium organizowane z AFSem). Kraków jednak przez rok był moim punktem zaczepienia...

Cieszyn.
Punkt przesiadkowy. Nawet nie miałam za bardzo czasu pozachwycać się wiosennymi
magnoliami, bo ciągle byłam w biegu. Od czerwca 2011 trwały przygotowania do I Międzynarodowego Zjazdu Studentów Etnologii i Antropologii Kulturowej Europy Środkowej „ETNOLOGIA BEZ GRANIC”, który odbył się w dniach 16-18 kwietnia. Będąc koordynatorem projektu, przeznaczyłam dużo czasu na dopięcie wszystkigo na ostatni guzik. Poniżej kilka zdjęć prezentujących to całe
zamieszanie, któremu poświęciłam (razem z niezastąpionymi: Anią, Radkiem i
Zdzichem) cały zeszły rok i z czego jestem ogromnie dumna....
|


3 dni. Ponad 100 uczestników, z 4 krajów (Czechy, Polska, Słowacja, Węgry). Konferencja, warsztaty, wystawy, gra terenowa, imprezy. Tak się bawią etnolodzy :)
W połowie kwietnia było po wszystkim i w końcu mogłam zacząć myśleć o czymś innym niż Zjazd i Fundusz Wyszehradzki. W kwietniu i maju wybrałam się do Pragi, żeby sprawdzić, czy aby na pewno spontaniczna decyzja, dotycząca studiowania w tym mieście, była słuszna.

W maju spędziłam także jeden dzień na badaniach terenowych w Zakopanem.

Na początku
czerwca, zupełnie nie myśląc o tym, że w połowie miesiąca zaczyna się sesja,
poleciałam do Francji. Wyjazd planowałam od marca, kiedy dowiedziałam się, że
mój AFSowy chapter (AFS Bourgogne-Franche Comté) obchodzi 40 urodziny. W ciągu 12
dni zrobiłam małe tour de France. Najpierw
spędziłam dzień w Paryżu, gdzie spotkałam się z Basią (tak jakbyśmy nie mogły
się w Krakowie spotykać :D), z Marciem (moim bratem z drugiej rodziny
goszczącej) i Marion.

Następnie
udałam się na bierzmowanie Thomasa do mojej pierwszej rodziny goszczącej do
Auxerre.

Z Auxerre pojechałam (z przesiadką w Paryżu) do Poitiers, gdzie spotkałam się z przyjaciółmi z liceum i z nauczycielami. Powłóczyłam się trochę po mieście, jak dawniej...:)
Z Poitiers pojechałam do La Rochelle (do mojej drugiej rodziny goszczącej) gdzie odpoczywając rozmyślałam o tym, że może jednak warto byłoby wyciągnąć 10 kilogramów notatek, które przywiozłam z Polski i powtórzyć cokolwiek przed egzaminem, który miałam w dzień powrotu do Polski? Eeee...na co mi to? :D Tak więc w ramach odpoczywania i odkrywania Francji, udałyśmy się z Clém na Ile de Ré.

Z La
Rochelle (znowu przez Paryż - na prawdę zastanawia mnie to, dlaczego główny
węzeł przesiadkowy jest na północy Francji, a nie gdzieś w centrum kraju)
udałam się do Chalon-sur-Saône. W tym malowniczym miasteczku w Burgundii
odbywały się wyżej wspomniane urodziny i to właśnie tam spotkałam ludzi,
których miałam okazję poznać na wymianie cztery lata temu.
Z Chalon
pojechałam do Dijon, do Juliette (mojej host siostry z Auxerre). Trochę
leniuchowania, tradycyjnie wypad do kina i...czas wracać. Do Polski, przez,
Paryż oczywiście.
Po powrocie
na trzy tygodnie zamknęłam się w mojej pustelni, aby w końcu dowiedzieć się jakie właściwie przedmioty mam
zaliczyć i pozdawać wszystkie egzaminy. Chociaż nie było łatwo i po wypiciu
nieprzyzwoitych ilości redbulli i kawy, chodzeniu spać nad ranem, wstawaniu
rano (przed 9h, a nie jak zwykle przed 12h;)), mój organizm kompletnie się
rozregulował i dojście do siebie zabrało mu całe wakacje, to jednak dałam radę
(mogę przyznać, że prawdziwy ze mnie student, który w sesji zdaje sobie sprawę,
że studia to nie tylko....i tu niech każdy sobie wpisze, jak najlepiej
marnotrawić czas).
Początkiem
lipca udało mi się wyjechać do Paryża na seminarium organizowane przez AFS
France. Spędziłam w moim ukochanym mieście 5 dni, już na spokojnie, bez
ciągłego jeżdżenia. Tym razem uczestniczyłam w End od stay - seminarium dla
uczniów z całego świata kończących roczną wymianę we Francji.

Wracając z Francji udało mi się zwiedzić Bratysławę, gdzie spotkałam się z Janą, z którą przez rok chodziłam do liceum w Poitiers. Wprawdzie spędziłam w stolicy Słowacji tylko jedno popołudnie i wieczór, ale bardzo mi się spodobało i mam nadzieję wrócić tam w nadchodzącym roku :-)
Lipiec i wyprawa na północ. Także dzięki AFSowi. Na Łotwę dojechaliśmy za małe pieniądze autobusem Simple Express. Mieliśmy przesiadkę w Wilnie, dzięki czemu mogliśmy przespacerować się po tym pięknym mieście.
Łotewska wieś Ogre, gdzie odbył się Volunteer Summer Summit.
Lipiec i wyprawa na północ. Także dzięki AFSowi. Na Łotwę dojechaliśmy za małe pieniądze autobusem Simple Express. Mieliśmy przesiadkę w Wilnie, dzięki czemu mogliśmy przespacerować się po tym pięknym mieście.

Ryga -
przepiękna stolica Łotwy - urzeka, zarówno w słońcu, jak i w deszczu, którego
na Łotwie nie brakuje.

Łotewska wieś Ogre, gdzie odbył się Volunteer Summer Summit.


Tallin i mój
powrót do najpiękniejszej stolicy północno-wschodniej Europy.

Z Tallina razem z Bartkiem udaliśmy się do Rosji. W Sankt Petersburgu spędziliśmy cztery dni.

Z Sank Petersburga do Tallina wróciliśmy autobusem (za jednye 3 Euro!). Z kolei z Tallina do Warszawy zdecydowałam si wrócić autostopem (pierwszy raz sama!).
Po powrocie i spędzeniu kilku dni w Warszawie u Agnieszki, zdecydowałyśmy, że w sierpniu wyruszymy autostopem na Korsykę. Jechałyśmy przez Czechy, Niemcy, Szwajcarię i Francję. We Francji zatrzymałyśmy się w Annecy i Nicei. Na Korsyce spędziłyśmy tydzień, zwiedzając północ wyspy.

Wracając z Korsyki postanowiłyśmy zatrzymać się w Paryżu. Przeszłyśmy miasto wszerz i wzdłuż korzystając z pięknej pogody. O Paryżu :)



Praga -czyli zrób sobie raj! Od końca września do... czerwca 2013. Już wiem, że to była dobra decyzja :-)


Dania w listopadzie. Pierwsza i na pewno nie ostatnia wizyta w tym kraju. Jako, że celem wyjazdu było szkolenie organizowane przez AFS Denmark, na zwiedzanie nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Udało nam się jednak zobaczyć Odense i Kolding.

Do Belgii udałam się w pierwszym tygodniu grudnia. O ECTP oraz odkrywaniu Brukseli od
podszewki możecie przeczytać tutaj, tutaj i tutaj.

Po powrocie z Belgii rozchorowałam się i postanowiłam wrócić na kilka dni do Polski. Miałam wystąpienie na konferencji w Cieszynie, a w Krakowie razem z Basią miałyśmy slajdowisko o naszej podróży na Reunion. Byłam też na wigilijce z AFSu. Ostatni tydzień przed Świętami spędziłam w Pradze, zdając pierwsze egzaminy. Na czas Świąt Bożego Narodzenia wróciłam do Cieszyna. Pierwszy raz od dawna byłam w domu cały tydzień. Nowy Rok przywitam z przyjaciółmi pod Żywcem. Postanowienia, plany na przyszły rok? Na razie niesprecyzowane. Wiem tylko, że przełom stycznia i lutego spędzę na Reunionie. A potem? Zobaczymy :-) Zastanawia mnie i intryguje gdzie będę za rok, skąd będę pisała kolejne podsumowanie... Tymczasem życzę Wam udanej zabawy w Sylwestra i "do przeczytania" w Nowym Roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz