Wpisy

Niedzielne popołudnie na krakowskim Kazimierzu

W niedzielne popołudnie, kiedy w końcu wygrzebałam się z łóżka po 12 godzinach snu (czasem mam taką potrzebę, żeby wyspać się bez budzika; im dłużej, tym lepiej ;)) postanowiłam zabrać rower i pojechać na krakowski Kazimierz. Podobnie jak na Rynku, w tej części Krakowa o każdej porze dnia i nocy są tłumy. Klimatyczne knajpy, sklepy z antykami, znane wszystkim zapiekanki z Okrąglaka na Placu Nowym - co jeszcze kryje w sobie Kazimierz?



Wczoraj po drugiej stronie Wisły, pod Hotelem Forum, odbył się pierwszy koncert w ramach trasy Męskie Granie 2013. Deszcz i ciapa z błota umożliwiająca ślizg po trawiastych zboczach prosto pod scenę nie zniechęciła kilku tysięcy osób do wzięcia udziału w siedmiogodzinnym koncercie. O.S.T.R z Michałem Urbaniakiem, Natalia Przybysz, Lao Che, Hey, Smolik - świetna impreza pomimo niesprzyjającej pogody. Dzisiaj, po kilku dniach deszczu, w Krakowie w końcu przestało padać. Rowerzyści, rolkarze, rodziny na spacerze - na bulwarach nad Wisłą w niedzielne popołudnie było bardzo dużo ludzi.




Lubię nietypowe zagospodarowywanie przestrzeni w miastach. Ciekawe graffiti, czy upiększanie ścian w inny sposób pozwala na wprowadzenie elementu "wystroju" miasta budzącego ciekawość przechodniów. O tym, co znalazłam na kamienicach w Paryżu pisałam tutaj, dzisiaj na Kazimierzu postanowiłam poszukać ścian, które widziałam kiedyś na zdjęciach koleżanki. Pierwsze "wyklejanki" są przy ulicy Bartosza, zaraz obok Żywej Pracowni. Róg jednej z kamienic został wyklejony ceramicznymi elementami w różnych kolorach. Jak Wam się podoba?









Na przełomie XIX i XX wieku Kazimierz był dzielnicą żydowską. Przy ul. Izaaka znajdował się plac rybny, z kolei w Okrąglaku był targ mięsny. Dziś w Okrąglaku także znajdują się różne stoiska z jedzeniem, a przy Placu Nowym można kupić na straganach warzywa i owoce. Przy placu jest także miejsce, w którym odbywa się pchli targ.

W zeszłe wakacje w ramach badań terenowych mieliśmy za zadanie zebranie informacji dotyczących pamięci historycznej Kazimierza. Jeden ze sprzedawców handlujących antykami przy Placu Nowym opowiedział mi historię ze swojego dzieciństwa. Przy ulicy Warszauera, w kamienicy na drugim piętrze, w czasie okupacji mieszkała pani, która piekła drożdżówki. Pod koniec okupacji, w 1944 roku, razem z kolegą przychodził codziennie rano po wypieki i przez most Piłsudskiego szedł na Podgórze, gdzie na straganie na Rynku Podgórskim jego mama handlowała tymi drożdżówkami. Wszyscy obawiali się wtedy policji SS z tego względu, że w nocy w okolicach Placu Nowego, przy którym stała kamienica, roznosił się zapach wypiekanego pieczywa. 



Fajnych ścian ciąg dalszy. Tym razem ceramiczne elementy zostały przyklejone na murach budynku Centrum Kultury Żydowskiej przy ulicy Miodowej.




Jako, że w mojej lodówce jest tylko światło, postanowiłam złowić coś na obiad na Kazimierzu. Będąc tam całkiem niedawno, trafiłyśmy razem z moją ciocią do Marko. Po zjedzeniu przepysznych pierogów z suszonymi pomidorami i żurawiną zakochałam się w tym miejscu. Zabrałam do Marko już mamę, a jutro wybieram się tam z koleżanką. Dzisiaj postanowiłam skosztować racuchy z jabłkiem, bananem, orzechami i cynamonem. Pycha!


Na deser warto się wybrać do Ciastkarni Vanilla (ul. Brzozowa 13). Aż ślinka cieknie na widok tortów, ciast, tart, które można tam skosztować. Do tego dobra kawa wypita przed cukiernią - wydaje się, że w tym miejscu życie płynie w innym tempie.





Dopisek: Nieopodal Ciastkarni znajduje się inne pyszne miejsce - Warsztat Herbaty. Zielona, czerwona, biała, czarna, ziołowa, owocowa - do wyboru, do koloru. Do tego Yerba Mate i pięknie pachnące kawy, a wszystko to podane w klimatycznej, przytulnej Galerii Popielnik, z drewnianymi stołami nakrytymi obrusami robionymi na szydełku i starymi fotelami - można poczuć się jak w domu :) Na ścianach wiszą piękne obrazy malowane na deskach, a na półkach stoją różne rzeźby, anioły, ptaszki, koniki, czy skrzynki. Z tego miejsca nie chce się wychodzić! Przepraszam za słabą jakość zdjęć, ale dzisiaj (poniedziałkowe popołudnie) nie zabrałam aparatu i foty robiłam telefonem.







W kolejnych wpisach wrócimy jeszcze na chwilę do Pragi, bo nie zdążyłam pożegnać się na blogu z tym miastem. Zanim to nastąpi rzucimy okiem na Žižkov i zajrzymy do najlepszego ciucholandu, tudzież secondhandu w Pradze. Stay tuned! :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz