Wpisy

Alkohol na Nowej Kaledonii


Sobotnie popołudnie, robię zakupy w supermarkecie. Wieczorem chciałam ugotować kolację dla znajomej, u której stacjonuję będąc w Numei, stolicy kaledońskiego archipelagu. Do kolacji idealnie pasowałoby jakieś czerwone wino. Kiedy docieram do półek z alkoholem, okazuje się, że z moich zakupowych planów nici. Półki z mocniejszymi trunkami zostały zamknięte na kłódki, z kolei dostęp do tych, na których stoi piwo i wino, został ograniczony przez plastikowe barierki. Dlaczego nie ma w tym nic dziwnego i jak to jest ze sprzedażą alkoholu na wyspach kaledońskiego archipelagu? Wpis z okazji wypadającego dzisiaj Światowego Dnia Trzeźwości :)




Po rozmowach z kilkoma znajomymi dowiaduję się, że zakaz sprzedaży alkoholu na Nowej Kaledonii obowiązuje w piątki, soboty i niedziele od 12h00 w południe. Jeśli więc chcemy w weekend zorganizować zakrapianą imprezę, musimy wcześniej przewidzieć ile i czego będziemy potrzebowali. Powodem zakazu wprowadzonego na Nowej Kaledonii jest nadużywanie napojów wyskokowych przez Kanaków. Weekendy, święta, dni wolne od pracy... problem alkoholizmu jest powszechny nie tylko wśród Kanaków, ale także szerzej, wśród mieszkańców innych wysp Pacyfiku. Dlaczego tak się dzieje? Na wyspach nie ma takiej tradycji spożywania alkoholu jak w Europie, bo alkohol pojawił się na Pacyfiku wraz z dopłynięciem do wysp europejskich kolonizatorów, czyli dopiero w XIX wieku. Moi znajomi Kanakowie sami przyznają, że mają słabe głowy i że niestety wielu Kanaków nie potrafi pić. Jeden drink wieczorem? Nie! Najlepiej wypić całą butelkę na raz... A potem jeszcze wsiąść za kółko i przejechać się po okolicy...


No ale umówmy się, zakaz sprzedaży alkoholu nie jest wielkim problemem, bo jak człowiek o tym pamięta, to zaopatrzy się w to i tamto odpowiednio wcześniej. Ciekawie robi się, kiedy alkoholu w sklepach nie ma wcale...

Fragment z mojego dziennika z badań terenowych z 2014 roku (...) Wielki dzień! Do portu, z którego odpływa prom na Île des Pins podwozi mnie Marie. Żegnamy się, nadaję bagaż i kieruję się w stronę wejścia na statek. Przy drzwiach muszę pokazać nie tylko bilet, ale także dowód osobisty. Pracownik promu przygląda się z zaciekawieniem różowemu kawałku plastiku (Francuzi bardzo zazdroszczą nam tak małych dowodów osobistych, bo ich są ze cztery raz większe). Zajmuję spokojnie miejsce, wyciągam książkę i mp3kę. Kiedy odpływamy, przyglądam się oddalającej się Grande Terre, na którą wrócę dopiero za miesiąc. Stresuję się, ale też jestem bardzo podekscytowana tym, co spotka mnie na wyspie. Moje rozmyślania przerywa Pan, który sprawdzał bilety. Podchodzi do mnie i mówi, że nie często zdarza im się mieć na pokładzie Polaków, w związku z czym kapitanowie zapraszają mnie do zwiedzenia statku. Po małym spacerze po pokładzie, ruszamy do kokpitu, gdzie poznaję kapitanów. Jeden rozwiązuje sudoku, kiedy drugi siedzi i patrzy się przed siebie... Kiedy słyszą, że jestem z Polski, mówią: "Z Polski?! Wiesz już, że na wyspie panuje prohibicja?"

Dziękuję stereotypom. W ten sposób dowiedziałam się, że na Île des Pins będę musiała zmienić moje przyzwyczajenia, bo wódka nie leci tam z kranu, a co gorsza nie można jej dostać w sklepach. Jak żyć?


Kapitanowie mieli rację. Na próżno szukać w wyspiarskich sklepach alkoholu. Po kilkunastu dniach okazuje się, że temat alkohol będzie przewijał się przez cały czas trwania moich badań terenowych, a potem stanie się jednym z zagadnień poruszonych w mojej pracy magisterskiej. W czasie wywiadów dowiaduję się, że na Île des Pins sprzedaż alkoholu została zakazana w 2009 roku i jest to związane z wieloma problemami wynikającymi z nadużywania napojów wysokoprocentowych przez wyspiarzy. Jednak, jak trafnie zauważali moi rozmówcy, całkowity zakaz sprzedaży alkoholu nie jest rozwiązaniem problemu, ponieważ wzmacnia działanie czarnego rynku. Mieszkańcy wyspy regularnie udają się na Grande Terre, do Numei, skąd wracają z przenośnymi lodówkami i kartonami po brzegi wypełnionymi butelkami z różnymi trunkami. Co więcej, zakaz ten nie pozostaje bez korzyści dla hoteli, gdyż są to jedyne miejsca na wyspie, gdzie turyści, a także miejscowi mogą kupić alkohol.... Bardzo drogi alkohol (małe piwo kosztuje ponad 20 zł!)....


Tak więc zakaz sprzedaży alkoholu wprowadzony na Île des Pins stwarza wiele problemów. W jednym z czterech hoteli znajdujących się na wyspie, zostały one rozwiązane w dość kontrowersyjny sposób. Menedżerowie hotelu, w porozumieniu z właścicielami ziemi, na której znajduje się ośrodek wypoczynkowy, po licznych sytuacjach nadużycia alkoholu przez członków lokalnej społeczności, postanowili zakazać sprzedaży napojów alkoholowych w barze hotelowym. W notatce z dnia 27 lipca 2014 roku, umieszczonej na każdym stole w barze hotelowym, możemy przeczytać:

"Od 1 sierpnia 2014 roku, lokalni mieszkańcy oraz pracownicy mający wolne, do baru zostaną dopuszczeni na następujących warunkach: po południu i wieczorem, pod warunkiem, że zamówili posiłek wybrany z menu restauracji (poza przekąskami i pizzą) i od 14:00 do 18:00 każdego dnia. Tylko właściciele ziemi oraz kierownictwo są dopuszczeni".

Notatka została podpisana przez właścicieli ziemi, którzy, podobnie jak 95% mieszkańców wyspy, są Kanakami. Doszło do sytuacji, w której Kanakowie zakazali innym Kanakom konsumpcji alkoholu poza wyznaczonymi godzinami, jednak sami temu przepisowi nie podlegają! Kilka razy byłam świadkiem tego, jak znajomi właścicieli ziemi nabywali alkohol (także na wynos), poza wyznaczonymi w notatce godzinami. Widziałam też niestety incydent, w którym pijani lokalsi zwyzywali barmana (Francuza z Francji kontynentalnej), który nie chciał już im sprzedać drinków (było koło 20h00, a oni siedzieli w barze całe popołudnie). Jo, barman, usłyszał wtedy: 

"Wynoś się stąd. Nie jesteś u siebie! Spier***** białasie" (również fragment z mojego dziennika z badań).

Jak widzicie, problem jest o wiele bardziej złożony. Nie chodzi już tylko o to, czy i kiedy zakazuje się sprzedaży alkoholu, ale również o to, w jaki sposób to następuje i co z tego wynika.... Pojawia się kwestia dyskryminacji i rasizmu, o którym Francuzi tak niechętnie mówią... Niestety takie podwójne standardy są widoczne w wielu innych aspektach wyspiarskiego życia.

2 komentarze: