Wpisy

Fotograficznie: Jurajska magia powrotów


Lubicie wracać do miejsc, które darzycie dużym sentymentem? Które, chociaż dawno nieodwiedzane, pozostają gdzieś tam w Waszej pamięci (i sercu), jak ulubiona książka z dzieciństwa, która leży upchnięta na półce, przykryta warstwą kurzu? W moim sercu jest kilka takich miejsc. Do niektórych wracam regularnie, niektóre wciąż czekają na swoją kolej. Do jednego z nich, tego, z którym wiąże się pewna magia, dotarłam w sierpniowy długi weekend. Chodźcie ze mną na spacer po Łutowcu, Mirowie i Bobolicach - krainie fantasy!


Kto wypatrzy zamki w Mirowie i w Bobolicach? :)
Pierwszy raz do Łutowca przyjechałam jakieś piętnaście lat temu, na moje pierwsze w życiu kolonie. Ale to nie były byle jakie kolonie. To była Akademia Fantasy, na której poznawałam przygody Harry'ego Pottera, zdobywającego wówczas ogromną popularność, a także tajemnice Władcy Pierścieni. 

Mieszkaliśmy w dormitoriach (a jakże!), w jednej z najmniejszych szkół w Polsce. Uczyliśmy się magicznych sztuczek, a na zajęciach z zielarstwa poznawaliśmy otaczającą nas przyrodę. Był Bank Gringotta w jaskini w Mirowie i ulica Pokątna, na której nabywaliśmy, za zdobyte w Banku pieniądze, magiczne przedmioty. W weekend była wspinaczka skalna i zjazd do jaskini. Wieczorami śpiewy przy ognisku, a w dzień długie spacery po okolicy i masa różnorodnych zajęć prowadzonych przez wspaniałą kadrę (której po kilku latach stałam się częścią, będąc "za stara" na bycie uczestnikiem Akademii).


Ostatni raz byłam w Łutowcu w 2009 roku, kiedy zatrzymałam się tam dosłownie na chwilę z moim francuskim rodzeństwem. Od tego czasu barrrrrdzo się za Jurą stęskniłam, więc propozycja powrotu do tej małej wioski ucieszyła mnie przeogromnie!

W Łutowcu niewiele się zmieniło. Jak dawniej, w czasie kolonii, było ognisko, wieczór na skałkach i długi spacer do Mirowa i Bobolic. Koło kręgu ogniskowego pojawił się jednak domek hobbita, nadający jeszcze więcej magii temu miejscu!!!


Jeśli mielibyście ochotę odkryć ten kawałek Polski, to już niedługo podzielę się z Wami moim pomysłem na weekend na Jurze!

8 komentarzy:

  1. Ja do jury również mam sentyment - 1/4 mojej rodziny stąd pochodzi, często spędzałam tu lato i razem ze znajomą brałyśmy konie i jeździłyśmy po pagórkach :-)) piękne czasy - full sielanka.
    Ten zameczek wygląda kozacko! Nie wiem czemu, ale z tej perspektywy skojarzył mi się z neuschwanstein :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, jazda konna na Jurze musi być wspaniałym doświadczeniem :)
      A zamek w Bobolicach rzeczywiście wygląda imponująco!

      Usuń
  2. Tak, jestem zainteresowana tym rejonem! Nigdy w nim nie byłam, a już nie raz o nim myślałam. Mnie na taki obóz nie chcieli puścić :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba by stworzyć takie kolonie dla dorosłych :D Koniecznie zajrzyj na Jurę, warto!

      Usuń
  3. Oczywiście powrót do miejsc, w których spędzało się miłe chwile w dzieciństwie zawsze jest fajnym doświadczeniem i ma sentymentalny charakter. Takim miejscem jest dla mnie podrzeszowski dom, gdzie przyjeżdżaliśmy na wakacje. Jednak jeżeli chodzi o cel obecnych podróży to już jest inaczej. Zawsze wybieram miejsca, gdzie mnie jeszcze nie było.

    OdpowiedzUsuń
  4. My nie wyrośliśmy na Harrym Potterze, ale na Władcy Pierścieni już tak (czytaliśmy dużo wcześniej niż historia została przeniesiona na ekran). Szkoda, że ominęły nas takie klimaty i jeździliśmy na 'zwykle' a nie magiczne kolonie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam rejonów. Co chwilę wyczytuję na blogach o ciekawych miejscach. Czy uda mi się je wszystkie kiedyś zobaczyć? Fajnie by było.. pozdr, Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to koniecznie zajrzyj na Jurę, bo jest tam naprawdę cudnie!

      Usuń