Wpisy

Grudniowy spacer po Montpellier


Poniedziałkowy poranek. Pociąg w relacji Lyon-Montpellier odjeżdża punktualnie z dworca Part Dieu. Siadam wygodnie we francuskim TGV i rozpoczynam pracę na komputerze, nie mając świadomości, że francuskie koleje dadzą mi możliwość podwójnego delektowania się czasem spędzonym w pociągu. Wszystko dlatego, że droga na samo południe zajmuje ponad dwa razy dłużej, niż powinna. Wiedząc, że nie uda mi się dotrzeć do celu w południe, a także mając świadomość, że dla Francuzów niezjedzenie obiadu między 12h a 14h może zakończyć się katastrofą, dzwonię do profesora, żeby uprzedzić go, aby nie czekali na mnie z jedzeniem...


Widok na Masyw Centralny
Słońce zachodzące za Pic Saint-Loup

Ale po co właściwie, mając dość ciągłych rozjazdów, wybrałam się ponad 700 kilometrów na południe od Paryża?
I to tylko na dwa dni?! Jakiś rok temu mój polski promotor wspomniał mi o swoim francuskim znajomym po fachu, który dawniej prowadził badania na Nowej Kaledonii. Książki i artykuły owego profesora dobrze znam, bo nie raz cytowałam go w mojej pracy magisterskiej, co więcej, prowadził on badania w wiosce Bourail, w której ja także pracuję. W końcu zebrałam się i zadzwoniłam do profesora, a on po kilku minutach rozmowy zaprosił mnie na obiad. Do Montpellier. Na takie zaproszenie nie wypada odmówić! Zebrałam się więc i korzystając z kilku wolnych dni na uczelni, pojechałam na południe, po drodze zatrzymując się w Lyonie (który obiecuję Wam pokazać na blogu niedługo!).

Do Montpellier dotarłam po 14h. Z wydrukowaną kartką ze wskazówkami od profesora (list kończył się tak: "Udanej podróży przez Hexagone! (sześciokąt - tak Francuzi często nazywają swój kraj)") udałam się na poszukiwanie przystanku tramwajowego. Profesor nie ma telefonu komórkowego, więc czekanie na niego, nie mając za bardzo pojęcia jak wygląda, było całkiem ekscytujące :D 

Profesor ma 77 lat, pierwszy raz na Nową Kaledonię popłynął statkiem w 1964 roku! Na parterze swojego domu ma dużą pracownię, z biblioteką (w której, jak możecie się domyślać, dominują książki dotyczące Pacyfiku), a także archiwum, w którym przez lata gromadził materiały dotyczące kolonizacji kaledońskiego archipelagu. Pyszny obiad (Coquilles st. Jacques, czyli małże św. Jakuba), z którym poczekali na mnie do późnego popołudnia (!!!), deser, samochodowa wycieczka po okolicy, no i długie rozmowy o naszych kaledońskich doświadczeniach uświadczyły mnie w przekonaniu, że warto było jechać taki kawał drogi na ten obiad...

Place royale du Peyrou

Jeszcze przed przyjazdem do Montpellier postanowiłam, że zatrzymam się w tym mieście chociaż na jedną noc. We wtorek z samego rana wybrałam się na długi spacer po mieście, a korzystając z pięknej, słonecznej pogody zdecydowałam przejechać się nad wybrzeże. O śródziemnomorskim miasteczku wymarłym napiszę kilka słów niedługo, tymczasem pospacerujmy po Montpellier.

Miasto znajduje się w regionie Oksytania i powstało w pierwszej połowie VIII wieku. W 1221 roku założono tutaj pierwszy wydział medycyny we Francji, a obecnie w mieście znajduje się wiele uniwersytetów i instytucji badawczych. Dziś Montpellier jest trzecim co do wielkości miastem na południowym wybrzeżu Francji (po Marsylii i Nicei).

Wieża ciśnień z XVIII wieku
Akwedukt Saint-Clément
Neoklasyczny budynek sądu wybudowany w 1853 roku

W czasie spaceru zauważyć można jak ładnie zabytkowe zabudowania przeplatają się z bardziej nowoczesną architekturą. W Montpellier najbardziej spodobały mi się wąskie uliczki, przy których stoją wysokie kamienice. Kolorowe dekoracje przypominały o zbliżających się świętach i karnawale. Spacerując po mieście, wyobrażałam sobie, że zamiast zimowego płaszcza i ciężkiego plecaka mam na sobie letnią sukienkę i sandały. O jak jeszcze bardziej klimatycznie musi być w Montpellier w czasie lata! Mam nadzieję, że uda mi się wrócić na południe Francji kiedy będzie trochę cieplej!

Place de la Comédie - główny plac w mieście

I jak Wam się podoba Montpellier? 
Byliście już kiedyś na południu Francji? 
Jakie miejsca polecacie?

11 komentarzy:

  1. Super jest takie połaczenie starej, zabytkowej architektury z nowoczesnościa. Jednak te budynki majace dusze są niesamowite;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałem okazję zobaczyć tylko Paryż. Jednak cały "HEXAGON" jest tak inspirujący i magiczny, że chyba trzeba tankowac auto i objechać choć część

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Miałam szansę odwiedzić już wiele miejsc we Francji, a wciąż mam masę do odkrycia!

      Usuń
  3. Bardzo bardzo magiczne miejsce. Chciałabym móc to odwiedzić kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe fotografie :) ... a miejsce takie z nutką tajemnicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cieszę się, że Ci się podobają :)

      Usuń
  5. Taki spacer jest genialny. Na prawdę piękne zdjęcia :) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  6. Bylam w Montpellier w sierpniu, jest bardzo goraco. Czasami nie ma czym oddychac i bardzo duzo ludzi klebi sie w centrum. Wtedy lepiej wybrac sie mnieszych miast cos jak Beziers :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to kompletnie inny klimat niż w grudniu! :) Dzięki za polecenie miasteczka Beziers!

      Usuń