Najpierw
wymiana, teraz studia, wyjazdy, szkolenia, konferencje - tyle możliwości, żeby poznać
nowych ludzi z całego świata. Pamiętam pierwszą ekscytację takim
międzynarodowym spotkaniem, końcem listopada 2008 roku, w Paryżu, było nas
około czterdziestu osób. Z Polski, Austrii, Finlandii, czy w końcu z Paragwaju,
Argentyny, Kostaryki. Byłam zafascynowana tymi ludźmi, ich kulturą, rozmowami o
tym co nas łączy i dzieli, które trwały do rana.
Spotkaliśmy
się, dzieliliśmy doświadczeniami, jednak w końcu każdy wracał do swojego
świata. Zostawaliśmy znajomymi na facebooku (właśnie będąc na wymianie we
Francji założyłam profil, żeby móc pozostać z tymi obieżyświatami w kontakcie).
Z wieloma osobami kontakt się urwał, jednak z niektórymi, pomimo upływającego
czasu i dzielącej nas odległości do dzisiaj korespondujemy, z nadzieją, że
jeszcze kiedyś się spotkamy.
Właśnie we
Francji poznałam Anahi, uczennicę z Paragwaju, która była w Dijon na rocznej
wymianie. Mieszkałyśmy w tym samym regionie, poznałyśmy się na wigilijce organizowanej
przez AFS.
W lipcu spotkałyśmy się jeszcze raz, przed powrotem Anahi do
Paragwaju. Pojechałam na lotnisku w Paryżu, wiedząc którego dnia Anahi ma
samolot. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam gdzie leci, o której
godzinie (wiedziałam, że przed południem), ani z którego terminalu.
Przyjechałam na lotnisko przed 10h. Po dwóch godzinach biegania od jednego terminalu do drugiego zdarzył się cud i wypatrzyłam Anahi, przygotowującą się do przejścia
przez odprawę. Niestety w
pośpiechu ustawiłam na aparacie jakiś dziwny program....
Po czterech
latach spotkałyśmy się znowu... Tym razem w Pradze. Anahi odwiedziła mnie z
Diego i ich rocznym synkiem. Kiedy czekałam na nich na lotnisku, czułam się jak
cztery lata temu. Chociaż tak wiele się zmieniło. Mam nadzieję, że następnym
razem dane nam będzie spotkać się w Paragwaju :-)
Z Anahi,
Keijim, Sonią i Sebastianem w Dijon, grudzień 2008.
Keiji z
Japoni z wizytą w Krakowie, maj 2009.
Marion. To dzięki niej wyjechałam na rok do Francji. Odwiedziła mnie w Polsce dwa razy. W marcu 2009 roku i w styczniu 2012, kiedy przyjechała do Cieszyna z dziadkami.
"Krok
po kroku, krok po kroczku, najpiękniejsze w całym roczku idą święta..."
Życząc Wam spokojnych i radosnych świąt powrócę wspomnieniami do Bożego
Narodzenia dwa lata temu, kiedy na Wigilię zaprosiliśmy z rodzicami dwie
dziewczyny z Białorusi (Katyę poznałam wcześniej, nocując u niej w Mińsku w
ramach Couchsurfigu). Inne języki, kultura, wyznania sprawiły, że ten wieczór
był jeszcze bardziej magiczny.
Cztery lata temu, to ja byłam gościem na francuskiej Wigilii. Dzięki ciepłemu i serdecznemu przyjęciu, czułam się jak w domu, chociaż mając 16 lat spędzałam po raz pierwszy święta daleko od rodziców.
W tym roku
święta spędza z nami Charly z Niemiec (z AFSu, mieszka u nas od września) i
Viktoria z Rosji, którą poznałam w Pradze.
Wiem, że
Boże Narodzenie to czas rodzinny i nie wszyscy chętni są otwierać swoje domy
obcym ludziom. Mi jednak zawsze marzyły się święta w większym, międzynarodowym
gronie. Na Couchsurfingu jest nawet grupa "Adopt a Couchsurfer for Christmas", moze ktoś z Was się skusi?:)
Wspaniały pomysł z tą "adopcją". Myślę, że nikt nie chciałby spędzać tych świąt sam, a dla obcokrajowców to idealna okazja, żeby poznać polskie tradycje związane ze świętami. Sama chętnie bym kogoś zaprosiła, ale raczej w pobliżu mojego miasta nie mieszka nikt, kto mógłby być zainteresowany...
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze kiedyś będziesz miała okazję kogoś gościć :) Cieszyn też nie jest popularnym miastem wśród turystów z zagranicy, ale zawsze znajduje się jakiś podróżnik, który tu dociera :)
Usuń