Postanowiłam zebrać w jednym miejscu praktyczne informacje związane z pobytem w Malezji. Co zwiedzić, gdzie zjeść, w którym hostelu spać, jak długo zostać, żeby dobrze poczuć atmosferę danego miejsca, a także co, gdzie i za ile - zapraszam do przeczytania subiektywnego przewodnika po Malezji. Mam nadzieję, że informacje te przydadzą się tym osobom, które planują podróż do Azji Południowo-Wschodniej, a innych zachęcą do udania się w tamtym kierunku (nie tylko palcem po mapie :)).
KIERUNEK - AZJA
O przygotowaniach do wyjazdu do Azji pisałam początkiem sierpnia tutaj. Zajrzyjcie tam, jeśli interesują Was sprawy organizacyjne związanych z wyjazdem, które załatwia się jeszcze będąc w domu (bilety, wizy, szczepienia, pakowanie).Jak do trzeć do Azji? Często pojawiają się promocje rożnych linii lotniczych z szalonymi cenami (np. 1200 zł za bilet w dwie strony z Europy do np. Bangkoku). Polecam śledzenie stron takich jak Fly4Free, Loter.pl, czy Mleczne Podróże, żeby być na bieżąco z promocjami (często można upolować bilety w super cenie (kiedyś poleciałam za 10€ do Paryża!)).
Ja do Malezji dostałam się liniami Egypt Air. Wylot był z Budapesztu, ale po porównaniu cen innych lini latających z Warszawy, lot ze stolicy Węgier wychodził najkorzystniej. Niestety przespałam wszystkie promocje, ale kiedy potem porównaliśmy ceny biletów z innymi uczestnikami Summer Academy, okazało się, że zapłaciłam najmniej ze wszystkich (630€ za bilet w dwie strony, rekordziści wydali koło 1000€).
KUALA LUMPUR
Transport:
W Kuala Lumpur są dwa lotniska - KLIA - na którym lądują samoloty lotów międzynarodowych i LCCT (Low Cost Carrier Terminal) - gdzie znajdziemy samoloty tanich linii lotniczych, latających w Azji. Dojazd na oba lotnisko z centrum zabiera około godziny. Z KL Sentran na lotnisko KLIA dostaniemy się kolejką (30 min., 35MYR). Można też dojechać na lotnisko autobusem (wychodzi taniej, ale dojazd zabiera więcej czasu).
Chociaż Kuala Lumpur jest wielką metropolią, wiele odległości w centrum można pokonać na piechotę. Przy większych dystansach można skorzystać z kolejek KLIA, LRT i KTM Komuter. Bilety są tanie (1-10MYR), wagony klimatyzowane i nie ma tłoku (w porównaniu do Manili, gdzie jazda z twarzą przylepioną do drzwi jest normą).
Ruch uliczny w Kuala Lumpur przyprawił mnie o zawrót głowy. Trąbiące na siebie samochody i autobusy, przemykające miedzy nimi skutery, kierowcy nie zwracający uwagi ani na zmieniające się światła, ani na namalowane na jezdni pasy. A w tym wszystkim piesi, starający się przejść na drugą stronę cztero-pasmowej drogi szybkiego ruchu. Wyobrażacie to sobie? Sajful, kolega z Malezji, powiedział, że wszyscy wierzą w "power of the hand". I coś w tym niewątpliwie jest ;-)
Nocleg:
W Kuala Lumpur jest wiele możliwości noclegowych, od tanich hosteli, w których gratisem są karaluchy chodzące po podłodze, do niewyobrażalnie drogich hoteli (ale nie mam aż tak bujnej wyobraźni i zawyżonych standardów, żeby móc napisać jak wygląda pobyt w takim przybytku :D). Backpackerska biblia, czyli przewodnik Lonley Planet poleca wiele tanich hostelów. Przed przyjazdem do Malezji postanowiłam zarezerwować dla bezpieczeństwa nocleg. Po porównaniu w Internecie opinii na temat dwóch hosteli (Wheelers Guest House i The Explorers Guesthouse) wybór padł na ten drugi. Nocleg wyniósł mnie 30 MYR za noc w 10-cio osobowym pokoju z klimatyzacją (duży plus w tym klimacie). W cenie było śniadanie (kawa, herbata, toasty z dżemem lub masłem orzechowym). W hostelu były czyste łazienki, wifi, dostęp do dwóch komputerów, darmowa kawa i herbata przez cały dzień, na dachu taras (niestety bez szczególnego widoku na miasto), a na parterze wspólna cześć z kanapami i telewizorem. Bardzo przyjazne miejsce, miła obsługa i na pewno wrócę tam na jeszcze jedną noc przed powrotem do Budapesztu.Jedzenie:
W Kuala Lumpur w każdej dzielnicy bez problemu znajdziemy uliczne stoiska z jedzeniem, czy tanie restauracje. Różnorodność malezyjskiej kuchni sprawia, że codziennie możemy próbować czegoś innego. W Malezji (i w innych krajach Azji również) je się za pomocą łyżki i widelca. Wiele osób je także rękami (a dokładniej za pomocą prawej dłoni).👀 China Town - jeśli macie ochotę na spróbowanie chińskich przysmaków, zajrzyjcie w okolice Pasar Seni i Central Market. To tutaj, w chińskiej dzielnicy, pomiędzy kramami z podróbkami Chanel i Adidasa kryją się małe jadłodajnie serwujące pyszne jedzenie już od 5MYR.
👀 Little India - w KL są dwie dzielnice hinduskie. Pierwsza znajduje się na południowy-wschód od KL Sentral, a druga w okolicach stacji LRT Masjid Jamek. Znajdziemy tam wiele miejsc, w których można spróbować pysznych chlebków/placków roti, czy posiłku podanego na liściu bananowca.
Chociaż w KL można wyraźnie wyodrębnić dzielnice takie jak chińska, czy hinduska, nie oznacza to, że nie znajdziemy "Chińczyka" w Little India, albo odwrotnie :) Wiele restauracji znaleźć można w okolicach ulicy Bukit Bintang. Mi się jednak tam nie spodobało - było głośno (wszystkie jadłodajnie mieszczą się wzdłuż jednej ulicy, stoliki stoją na zewnątrz między różnego rodzaju kramami (jeden sprzedawca oferuje śmierdzące owoce durian, inny płyty z muzyką równie wyrafinowaną co polskie discopolo)). Kiedy siedziałyśmy z dziewczynami czekając na posiłek, co chwilę ktoś nas zaczepiał, a to oferując ręcznie robione koszyki, a to miecze świetlne. Nie przepadam za takimi miejscami i wolę na spokojnie usiąść sobie u Hindusa, niedaleko hostelu, czy w Litlle India, w miejscu, gdzie pełno lokalsów :-)
Petronas Twin Towers - te wieżowce niewątpliwie są wizytówką Kuala Lumpur. Szkoda mi było czasu (na stanie w długich kolejkach po bilety) i pieniędzy (za wjazd na taras widokowy trzeba zapłacić 80MYR) na podziwianie panoramy KL ze Sky bridge. Z dołu wieże prezentują się ładnie zwłaszcza wieczorem, kiedy są oświetlone, a przed wieżowcami można obejrzeć muzyczno-świetlny pokaz.
Zwiedzanie:
No i tak się złożyło, że nie miałam czasu, na opisanie tego, co zwiedziłam w Kuala Lumpur. Nadrobię zaległości już po powrocie do Polski, tymczasem kilka propozycji miejsc wartych odwiedzenia :)Petronas Twin Towers - te wieżowce niewątpliwie są wizytówką Kuala Lumpur. Szkoda mi było czasu (na stanie w długich kolejkach po bilety) i pieniędzy (za wjazd na taras widokowy trzeba zapłacić 80MYR) na podziwianie panoramy KL ze Sky bridge. Z dołu wieże prezentują się ładnie zwłaszcza wieczorem, kiedy są oświetlone, a przed wieżowcami można obejrzeć muzyczno-świetlny pokaz.
👀 The National Mosque of Malaysia - jest to imponujący budynek, mogący pomieścić 15 000 osób. Meczet został zbudowany w 1965 roku. Oryginalna biało-niebieska struktura charakteryzuje się 16-szpiczastym dachem w formie otwartego parasolu. Obok Meczetu stoi 73-metrowy minaret.
👀 Islamic Arts Museum - czyli Muzeum Sztuki Islamskiej położone jest zaledwie dwa kroki od National Mosque. Muzeum zawiera bogate zbiory z całego świata, takie jak rękopisy Koranu, makiety przedstawiające islamską architekturę, ceramikę, biżuterię, tkaniny, broń i zbroje, a także islamskie wyroby ze szkła. Jedno z niewielu muzeów, w którym dostałam studencką zniżkę, płacąc za bilet jedynie 5MYR.
👀 Batu Caves - to zespół jaskiń odkrytych pod koniec XIX wieku. Położone są 13 km na północ od Kuala Lumpur. Batu Caves to ważne miejsce kultu dla hindusów, zwłaszcza podczas corocznego święta Thaipusam. Do głównej jaskini, tzw. "Jaskini Katedralnej" prowadzą schody o 272 stopniach. Do Batu Caves dostać się można kolejką KTM. Ze stacji wychodzi się prosto przed świątynię.
Zakupy:
👀 China Town - w malezyjskie pamiątki najlepiej zaopatrzyć się w jednym z wielu sklepików składających się na Central Market (stacja LRT Pasar Seni, niedaleko China Town).👀 Little India - jeśli chcecie nabyć coś hinduskiego, to wybierzcie się w okolice Little India. Tak jak juz pisałam, w KL są dwie hinduskie dzielnice. Pierwsza znajduje się na południowy-wschód od KL Sentral, a druga w okolicach stacji LRT Masjid Jamek.
👀 Centra handlowe - w jednym z pierwszych postów z Malezji wspominałam o tym, że Malezyjczycy uwielbiają windowhopping, a w centrach handlowych spędzają swoje życie ;) Także jeśli zatęsknicie za zachodnimi markami, kawą ze Starbunia, czy frytkami z McDonalda, to właśnie w tych wielopiętrowych molochach możecie zaspokoich swoje ukryte pragnienia :D
PUTRAJAYA
Putrajaya to stolica administracyjna Malezji. Oprócz ogrodu botanicznego i pięknego meczetu nie ma tam zbyt wiele do zobaczenia. Jedno popołudnie na zwiedzenie tego miasta w zupełności wystarczy. Dojazd z KL Sentral do Putrajaya kolejką LRT zabiera niecałą godzinę, a bilet kosztuje około 10MYR. O moich wrażeniach z pobytu w Putrajaya przeczytacie tutaj.
MELAKA
Melaka to ładnie odrestaurowane miasto, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wąskie uliczki (w porównaniu do biegnących przez centrum Kuala Lumpur autostrad), mniejszy ruch na ulicach, odnowione zabytki, stragany z chińskim pamiątkami, masa turystów - Melaka to malezyjskie Krupówki - jak trafnie określił Andrzej z Los Wiaheros. I podobnie jak Wiaherosi, będąc najpierw na Penang, gdzie odwiedziłam George Town, trochę rozczarowałam się Melaką. Warto jednak zajrzeć chociaż na chwilę do tego kolorowego miasta i pozachwycać się otaczającym kiczem ;-) Relację z Melaki znajdziecie tutaj.
WYSPA PENANG
Transport:
Dojazd na wyspę Penang z Kuala Lumpur jest bardzo prosty. Kilkanaście firm proponuje podróż klimatyzowanymi autokarami. Ja za bilet zapłaciłam 35 MYR. Po około czterech godzinach jesteśmy na miejscu.
Z dworca w Sungei Nibong do George Town można dojechać klimatyzowanym autobusem 102 albo 401 (w którym temperatura jest niższa niż 17 stopni, więc lepiej się na to przygotować). Bilety kosztują od 1.40 do 4 MYR. Należy mieć wyliczoną sumę, bo kierowca nie wydaje drobnych.
Chociaż odległości na wyspie są małe, autobusy pokonują je w zastraszająco wolnym tempie, a przemieszczanie się nimi jest bardzo mało intuicyjne.
Nocleg:
Na Penang nocowałam w ramach CouchSurfingu, więc żadnego hotelu Wam nie polecę. Wiem za to, że można rozbić się "na dziko" na jednej z plaż w Parku Narodowym. Są tam też hamaki, w których z pewnością można by "przekimać".
Zwiedzanie:
Co zobaczyć? Warto poświęcić co najmniej jeden dzień na odkrycie miasta George Town. Poza tym oczywiście Park Narodowy, o którym wspominałam i Spice Garden (oba miejsca opisałam tutaj). Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się tam wrócić na dłużej.
Chociaż plażom na Penang daleko do tych określanych jako "rajskie", to spacer przez dżunglę, do Monkey Beach uważam za jedną z fajniejszych przygód, która spotkała mnie w czasie tej podróży. Warto odwiedzić wyspę ze względu na naturę i ciekawe miasto George Town.
WYSPA TIOMAN
Jeśli chcecie zrobić sobie przerwę od ruchliwych, dużych miast, ponurkować, popływać i po prostu odpocząć w pięknym miejscu, to Tioman jest do tego stworzony.
Transport:
Na wyspę można dolecieć samolotem, albo dopłynąć łódką z miejscowości Mersing. Do/z Mersing dostaniemy się autobusem z/do Kuala Lumpur (ok. 40MYR), Singapuru (ok. 25MYR), Johor Bahru (ok. 15MYR), czy innych większych (malezyjskich) miast.
W porcie w Mersing warto przysiąść przy "hawker stalls", gdzie za bardzo dobre ceny można zjeść pyszne potrawy, czy napić się świeżo-wyciskanych soków.
Bilet w dwie strony na prom z Mersing kosztuje 70MYR, a podróż statkiem trwa około dwóch godzin. Prom zatrzymuje się na Tioman po kolei w wioskach, wsiadając na pokład należy powiedzieć, gdzie chce się wysiąść.
Po wyspie przemieszczamy się na piechotę, bo odległości nie są zbyt duże. Można też wynająć rowery, albo poprosić miejscowych o podwiezieniem tricyklem. Z Tekek do Juara można się przejechać taksówką. Pomiędzy plażami jest też możliwość przemieszczania się skuterem wodnym/łódką.
Nocleg i jedzenie:
Na Tioman znajdziemy zarówno kilkuset-pokojowe resorty, jak i prywatne Guesthouse'y, na które składa się kilka drewnianych bungalowów. My zdecydowaliśmy się na Johan's Resort, za czteroosobowy pokój płacąc 20MYR od osoby (czyli taniej niż w KL). Niestety w cenie nie było śniadania, ale jeszcze na stałym lądzie zaopatrzyliśmy się w ciastka i owoce. Okazało się, że nie potrzebnie, bo na wyspie są małe sklepiki, a ceny nie są aż tak wysokie (butelka wody - 1.5L - 2-3MYR, lody 2-4MYR, paczka słonecznika do łapania - 1 MYR). Zjeść obiad czy kolację można u lokalsów, którzy proponują najczęściej malajskie dania no i oczywiście dużo ryb i owoców morza (posiłki w przedziale cenowym 5-20MYR).
Chociaż odpoczynek od cywilizacji dobrze robi, ostatniego dnia chcieliśmy zarezerwować hostel w Singapurze, do czego potrzebny był nam Internet. W naszej wiosce były co najmniej dwie kafejki internetowe, ale okazało się, że w restauracji Nazri's Place jest darmowe wifi. Dzięki temu mogliśmy połączyć przyjemne (przepyszną kolację) z pożytecznym (skorzystanie z netu), do tego poznając właściciela restauracji - starszego Nazri, który jest poliglotą i znał nawet kilka wyrażeń po polsku :D
Relacja z Tioman - TUTAJ.
JOHOR BAHRU
Nocleg, jedzenie (!) i zwiedzanie:
Jest to miasto na skraju Półwyspu Malajskiego, ostatni przystanek przed przekroczeniem granicy z Singapurem. Zdecydowaliśmy, że zatrzymamy się tutaj na jedną noc. Znaleźliśmy tani nocleg w prywatnym domu (Jomi Homestay). Za 20RYM mieliśmy łóżko w przedpokoju, dostęp do łazienki, patio z zaaranżowaną kuchnią i wifi.
W Johor Bahru nie ma zbyt wiele do zwiedzania. Przeszliśmy się na spacer po mieście, po drodze mijając pałac Sułtana, kilka świątyń i oczywiście centra handlowe.
Nie żałowaliśmy, że zrobiliśmy sobie przystanek w Johor tylko i wyłącznie ze względu na hinduską restaurację, do której trafiliśmy.
Za wodą już Singapur |
TRANSPORT W MALEZJI
Jest wiele sposobów przemieszczania się po Malezji. Pierwsza i najdroższa z nich to samolot. Lotniska znajdują się na wielu wyspach, dzięki czemu w krótkim czasie można przemieścić się np. z Kuala Lumpur na Penang czy Tioman. Nie korzystałam jednak z tej formy transportu, więc nie podam Wam więcej szczegółów.
Autobus to stanowczo najbardziej popularna forma transportu publicznego. Do każdego miejsca w Malezji możemy dojechać autobusem - do większych miast jeżdżą klimatyzowane, bardzo wygodne autokary, z kolei między mniejszymi kursują starsze, rozklekotane pojazdy. Jadąc z KL na Penang mogłam wybrać spośród kilkunastu przewoźników oferujących przejazdy po konkurencyjnych cenach (ceny za trasę KL-Sg Nibong wahały się pomiędzy 30MYR a 70MYR).
Po Malezji możemy także jeździć pociągiem. Połączenia są zarówno dzienne, jak i nocne, jednak z tego względu, że cenowo wychodziło podobnie do autokarów, a ja podróżowałam na początku sama, bezpieczniej czułam się w autokarach i nie skorzystałam z ofert kolei.
Autostop - chociaż nie każdy Malezyjczyk słyszał o idei jeżdżenia autostopem, to udało nam się w trójkę przejechać z Kuala Lumpur do Keluang, a także bez problemów pokonywaliśmy krótkie odcinki w Bangi czy Putrajaya. Teoretycznie łapanie stopa na głównej autostradzie w Malezji biegnącej z północy na południe Półwyspu Malajskiego jest zabronione, nikt nie zwrócił nam uwagi, kiedy staliśmy na poboczu.
INFORMACJE WSZELAKIE
10MYR = 9,60ZŁ
W Malezji obowiązują gniazdka brytyjskie, więc dobrze jest zaopatrzyć się w przejściówkę.
Karta do telefonu - 18 RYM, 150MB internetu, jednak mój prehistoryczny telefon nie dał mi możliwości wykorzystania tego pakietu :D Koszt jednego smsa to tylko 0,08 RYM. Moim zdaniem opłaca się kupić kartę, chociażby ze względu na to, że na spokojnie można wtedy zadzwonić np. do hostelu, żeby zarezerwować nocleg.
Świetne !!!! Wybieram się w przyszłym roku, więc na pewno przed wylotem tu jeszcze zajrzę nie raz ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Zatem udanych przygotowań do wyjazdu!
UsuńEhhhhh... zazdroszczę... my tylko liznęliśmy Kuala Lumpur, a tyle jeszcze jest poza nim do zobaczenia... po przeczytaniu tekstu od razu zatęskniłem...
OdpowiedzUsuńLeszek, to następnym razem koniecznie na dłużej się zaczepcie w Malezji :) Hindus czeka! ;-)
UsuńZa dwa tygodnie wybieram się do Singapuru i Malezji, więc ostatnio dużo czasu spędzam na Twoim blogu;) Pamiętasz jakiego operatora była karta do tel. której używałaś? I gdzie najlepiej/najłatwiej zakupić kartę SIM w Malezji itp? Chce mieć możliwość korzystania z mobilnego internetu przede wszystkim, bo zamierzamy rezerwować noclegi na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńSuuuper! Pozytywnie zazdroszczę wyprawy! Zwłaszcza jedzenia! ;)
UsuńCieszę się, że informacje, które zebrałam, są przydatne :)
O ile się nie mylę, to moja karta była z DiGi. Kupiłam ją w sklepie z elektroniką przy Central Market w KL, ale bez problemu można znaleźć w różnych sklepach. Zorientujcie się może na jakichś forach, która firma byłaby najlepsza jeśli chodzi o internet. Bo ja miałam najprostszą, jako, że nie potrzebowałam netu i nawet w moim przedwojennym telefonie nie mogłabym go obsługiwać :)
Udanego wyjazdu!
Karolina
Dobry, praktyczny wpis :) My jesteśmy świeżo po pobycie w Malezji i ze swojej strony możemy jeszcze polecić w KL darmową wycieczkę z przewodnikiem po tradycyjnej malajskiej dzielnicy Kampung Bharu. Byliśmy zachwyceni! Zamieściliśmy na blogu relację, może komuś się przyda: http://www.alejazda.news/kuala-lumpur/
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
Cieszę się, że wpis się podoba :)
UsuńDzięki za info o wycieczce! Marzy mi się powrót do Malezji, więc mam nadzieję, że będę jeszcze miała okazję skorzystać z Waszych rad :)
Pozdrawiam!