Dzisiaj mam dla Was drugą część zdjęć z długiego weekendu. Po trzech tygodniach spędzonych w bibliotece, cztery dni w małej wsi położonej w Normandii były spełnieniem marzeń. Bez komputera, Internetu, z ograniczonym zasięgiem w telefonie mogłam oddać się aktywnemu relaksowi. Przez kilka dni jedynym zmartwieniem naszej grupy było to, czy zdążymy w południe na piknik i czy starczy nam przekąsek na aperitif.
W tym bajkowym domku mieszkaliśmy przez kilka dni. Rano budziły nas promienie wschodzącego słońca, a wieczorem usypialiśmy słysząc za oknem rechot żab i szelest liści.
Na miejscu spotkaliśmy się z rodzeństwem mojego 'taty' goszczącego (trzema braćmi i siostrą) i ich kuzynami. W piętnaście osób (średnia wieku to jakieś 70 lat, a połowa wycieczkowiczów to emeryci ;)) spędziliśmy cztery dni głównie jedząc i spacerując. Okolica Bellême jest naprawdę piękna i była to świetna odskocznia od paryskiego zgiełku.
Każdego wieczoru, zanim siedliśmy do trwającej dwie godziny kolacji, nadchodził czas na aperitif, czyli małe przekąski przy dobrym winie i innych trunkach.
Postanowiłam, że zdjęciom maków poświęcę cały osobny post, na który zapraszam już w piątek! :)
Piękne zdjęcia, rzeczywiście sielska okolica!
OdpowiedzUsuńAle bajecznie! I te maki! Czekam a kolejny
OdpowiedzUsuńPost
Dzięki!:) Cieszę się, że Wam się podoba. Mnie też maki najbardziej zauroczyły :))
UsuńWspaniałe, sielskie miejsce :) I te maki - cudnie!
OdpowiedzUsuń