Wpisy

Recenzja: "Autostopem przez życie"


Propozycję zrecenzowania książki Przemka Skokowskiego pod tytułem "Autostopem przez życie" (MUZA S.A., Warszawa 2014) przyjęłam z chęcią, zwłaszcza, że i tak planowałam ją przeczytać po powrocie z Paryża do Polski. Historie z jego podróży znałam częściowo z bloga, którego prowadzi i na którym systematycznie relacjonował swoje przygody w Azji. Przeczytanie książki napisanej w formie dziennika dało mi jednak możliwość nie tylko dokładniejszego prześledzenia całej wędrówki, ale także niejako przeżycia jej razem z bohaterem.

Autostopowa wyprawa z Gdańska do Birmy, przez Rosję, Kazachstan, Kirgistan, Chiny, Laos i Tajlandię, nie przyciągałaby aż tak uwagi i ciekawości, gdyby nie projekt "Postcards from Europe", który Przemek zrealizował w czasie swojej podróży.

Swoją opowieść autor zaczyna całkiem banalnie od opisania wyjazdu z Warszawy i - jak sam zauważa w pierwszym zdaniu - "Pierwsze dni w podróży mają to do siebie, że z reguły są nudne". Z każdą kartką dziennika jest jednak coraz ciekawiej. Przemek opisuje mijane krajobrazy, rozmowy z podwożącymi go kierowcami, spotkania z goszczącymi go Couchsurferami i mieszkańcami odwiedzanych wiosek, czy w końcu z innymi podróżnikami poznanymi w drodze. 

Pierwszym miastem, które odwiedza Przemek jest stolica Rosji - Moskwa. Tam też rozpoczyna się projekt "Postcards from Europe", który Przemek chciał zrealizować podczas tej autostopowej wyprawy. Jeszcze przed wyjazdem autor zebrał ponad 700 pocztówek, które zabrał ze sobą w podróż. W czasie spotkań z dziećmi w sierocińcach w Rosji, Kirgistanie i Tajlandii, wspólnie z ciekawymi świata nastolatkami odpisywał na wybrane przez nich kartki. Opis każdego spotkania utwierdził mnie w przekonaniu, że nawet jeśli w projekcie Przemka było kilka niedociągnięć i nie zawsze udawało mu się dotrzeć ze swoimi działaniami tam, gdzie planował (np. w Chinach było to niemożliwe pomimo wielu starań), takie projekty mają dla odbiorców - dzieci - duże znaczenie. W swojej książce Przemek pokazuje także, jak wielką siłę oddziaływania ma Internet. Publikując na blogu relację z pobytu u mieszkańców pewnej wioski w Kirgistanie, autor przekazał swoim czytelnikom prośbę o szkolny tornister dla dziewczynki z rodziny, która go gościła. Czytelnicy bloga przygotowali dla tej kirgiskej rodziny dwie paczki (jedna trafiła do rodziny we wrześniu, a druga na Boże Narodzenie). Także pod koniec książki, kiedy możemy przeczytać opis pobytu w sierocińcu na granicy Tajlandii i Birmy, Przemek zauważa, że pomagać innym, którzy tego potrzebują, może nie tylko poprzez swoje działania, ale także poprzez opisywanie miejsc, takich jak sierociniec Davida, dzięki czemu coraz więcej osób dowiaduje się o podobnych miejscach i być może zechce pomóc (i np. samemu zaangażować się w wolontariat w takim ośrodku).

Poza mniej lub bardziej ciekawymi i barwnymi opisami swojej podróży autor zawarł w swojej książce wiele wskazówek, które dla osób niemających zbyt wiele do czynienia z alternatywnymi formami podróżowania mogą okazać się całkiem przydatne. Kim jest host? Gdzie najlepiej łapać stopa? Jak zachowywać się w czasie jazdy autostopem? Na te i na inne pytania znaleźć można odpowiedzi w książce.

Lektura książki jest całkiem przyjemna, nawet jeśli styl autora jest miejscami trochę zbyt chaotyczny. Myślę również, że napisanie jej w formie dziennika sprawiło, że pewne momenty, w których po raz n-ty Przemek opisuje, jak rano otwiera namiot, przeciąga się i rozpoczyna dzień, stają się po prostu nudne. Relacjonowanie wydarzeń na blogu, a przeniesienie ich do prawie 430 stronicowej książki to dwie różne płaszczyzny i odmienny sposób narracji i odbioru (który na blogu może być ciekawy, w długiej książce już niekoniecznie).

Książkę ogólnie oceniam bardzo pozytywnie, jednak jest jedna kwestia, która nie do końca mi się w czasie lektury spodobała. O różnicach miedzy podróżnikiem i turystą debata toczy się odkąd mieszkańcy tzw. globalnej Północy zaczęli podróżować na dużą skalę. Z reguły człowiek odczuwa potrzebę odróżnienia się od Innych. W dyskursach dotyczących podróży odbywa się to na zasadzie: Ja, podróżnik, odkrywca - lepszy; a Oni, zwykli turyści nastawieni na konsumpcję - gorsi. Także w swojej książce Przemek wielokrotnie podkreśla różnicę miedzy sobą a innymi "turystami". W takich momentach bardzo łatwo zapędzić się w kozi róg, zapominając, że samemu należy się do tej ekskluzywnej na świecie grupy osób, która może pozwolić sobie na podróżowanie. Bo czy autor w czasie swojej podróży nie chciał "zaliczyć" tzw. must see w danym kraju (rosyjski Kreml, Mur Chiński, świątynie w Birmie)? Czy wyznacznikiem tego, co trzeba zobaczyć nie były dla niego przewodniki turystyczne, od których w dużej mierze zależy to, co znajdzie się w naszych podróżniczych planach? Albo fakt, że dany obiekt został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO (której zadaniem jest ochrona zabytków, ale niestety często jest zupełnie inaczej, bo takie miejsca tylko wzmagają ruch turystyczny, który niekoniecznie pozytywnie wpływa na chronioną okolicę)?

Jak zauważył Jonathan Culler prowadzący badania nad językiem podróży:

"turysta jest najniższą formą bytu (...) turyści mogą zawsze znaleźć kogoś bardziej turystycznego od samych siebie, by z niego szydzić: autostopowicz z plecakiem przyjeżdżający do Paryża na czas nieokreślony czuje się lepszy od swojego rodaka, który przybywa w jumbo jecie na jeden tydzień. Turysta, którego pakiet zawiera jedynie przelot i hotel, siedząc w kafejce, czuje się lepszy od grup zorganizowanych, które mijają go w autobusie".

Ważne jest, żeby uświadomić sobie, że granica pomiędzy podróżnikiem i turystą jest bardzo płynna. Bez względu na to, czy czujemy się pierwszym czy drugim, ważne, aby podróżować świadomie i odpowiedzialnie. 

Myślę, że dla wielu osób, które wahają się i nie mają odwagi, żeby zapakować plecak i ruszyć przed sobie, historia opowiedziana przez Przemka pokazuje, że wszystko jest możliwe. Wystarczy trochę wyobraźni, zaufania do innych ludzi, a przede wszystkim chęć do spełniania marzeń, nawet jeśli są szalone, a inni patrzą na nas pobłażliwie, nie wierząc, że się uda.


Książkę "Autostopem przez życie" Przemka Skokowskiego polecam zarówno podróżnikom, jak i turystom oraz wszystkim, którzy planują wybrać się na podbój świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz