Wpisy

Bienvenue à Nouméa, czyli moje pierwsze kroki w Nowej Kaledonii


Po trzytygodniowym pobycie w Australii w końcu przyszedł czas na właściwą część mojej podróży, czyli badania terenowe w Melanezji. W środę wieczorem wylądowałam w mieście Nouméa, które jest stolicą Nowej Kaledonii. Na lotnisku czekali na mnie znajomi mojego wykładowcy i zabrali mnie prosto do ich domku położonego u podnóża gór, w miejscowości Yahoué... Jak już być może wiecie z fejsbuka, moje odkrywcze plany zostały pokrzyżowane przez grypę, która mnie rozłożyła całkowicie.


Moi gospodarze to mieszana para francusko-kaledońska (Marie pochodzi z jednego z plemion na wyspie Maré, a Alexandre wychował się w metropolii, czyli Francji kontynentalnej). Oboje studiowali w Poitiers (gdzie ja spędziłam rok na wymianie) i po studiach zdecydowali się wrócić do Oceanii. 


W stolicy zostaję do jutra, kiedy przeniosę się na Ile des Pins - małą wyspę na południe od Noumei, na której będę mieszkała przez miesiąc, zbierając materiał do mojej pracy magisterskiej. Przed wyruszeniem na wyspę chciałam jednak zebrać trochę informacji w stolicy. Moje plany musiały jednak ulec małym modyfikacjami, bo złapała mnie okrutna grypa:( Najgorsze jest to, że straciłam głos i mogę mówić jedynie szeptem. Miałam nawet plan, żeby iść do lekarza, ale jak w końcu udało mi się dotrzeć do centrum (nie miałam wymienionych pieniędzy więc postanowiłam do miasta dojechać autostopem), pani w izbie przyjęć stwierdziła, że moje objawy wskazują na grypę, do dwóch tygodni mi przejdzie i szkoda, żebym traciła czas na stanie w kolejce do lekarza. Pocieszające. No cóż. Mam nadzieję, że już niedługo poczuję się lepiej, bo chciałabym czas spędzony tutaj wykorzystać w 101%.


Pomimo fatalnego samopoczucia przespacerowałam się trochę po mieście. Pierwsze wrażenia z pobytu tutaj to zieleń, która jest obecna nawet w tak zindustrializowanym miejscu jakim jest Noumea (aglomerację, skoncentrowaną wokół huty niklu, zamieszkuje prawie 170 tysięcy osób, co stanowi 2/3 mieszkańców całego terytorium!). Miasto jest pięknie położone nad wodą, która otacza je z wielu stron, ze względu na liczne zatoki i półwyspy. Jest tu cieplej niż w Australii, a wieczorami temperatura nie spada tak gwałtownie jak np. w Sydney.

Jeszcze na koniec kilka informacji o Nowej Kaledonii, bo zdaję sobie sprawę, że nie jest to miejsce, któremu poświęca się wiele czasu na lekcjach geografii (albo francuskiego ;)). Na początek przypominam o czerwcowym poście, w którym po raz pierwszy pisałam o tym archipelagu.


Nowa Kaledonia to francuskie terytorium zamorskie na Oceanie Spokojnym, o specyficznym statusie wspólnoty sui generis. Archipelag jest wspólnotą zamorską podległą Francji, której mieszkańcy mają obywatelstwo francuskie; jest jednak w pełni samodzielna administracyjnie, posiadając swoich reprezentantów we francuskim parlamencie (z jednym z kaledońskich Senatorów miałam przyjemność zjeść obiad w czerwcu w Senacie w Paryżu:)).

Na ulicach Noumei, podobnie jak na Reunionie, dostrzegłam wielką różnorodność etniczną. Spowodowane jest to przez migracje (do pracy w hutach niklu i całym przemyśle z niklem związanym) oraz fakt, że Nowa Kaledonia była w drugiej połowie XIX wieku francuską kolonią karną. Dziś Melanezyjscy Kanakowie stanowią już mniej niż połowę mieszkańców archipelagu. Drugą najliczniejszą grupą są oczywiście Europejczycy, dalej Polinezyjczycy i mieszkańcy innych okolicznych wysp, a także Azjaci.


Ze względu na różnorodność etniczną i kulturową, także pod względem religijnym Nowa Kaledonia jest bardzo zróżnicowana. Dominują katolicy, jednak są wyspy, jak np. Maré, z której pochodzi Marie, gdzie większość mieszkańców stanowią protestanci. Dzisiaj w mieście widziałam też świątynię buddyjską.


Na poniższym zdjęciu widać hutę niklu, który na potęgę wydobywany jest na Dużej Wyspie (Grande Terre). Nowa Kaledonia plasuje się na 3. miejscu pod względem wydobycie niklu na świecie. Właśnie w Noumei znajduje się najstarsza huta niklu na wyspie. Cały przemysł skoncentrowany jest wokół niklu i kiedy tylko są jakieś problemy (i strajki), można odczuć to także w innych dziedzinach życia (dzisiaj jeden z kierowców podwożących mnie na stopa, który jest mechanikiem, opowiadał, że jeśli zaczynają się problemy z niklem, w przemyśle samochodowym straty są odczuwalne natychmiast).


Chociaż moje odkrywanie Nowej Kaledonii przebiega powoli (jak na mnie ;)), ze względu na złą formę, dzięki mojej rodzinie goszczącej i ludziom, których spotykam, dowiaduję się dużo ciekawych informacji, które pozwalają mi lepiej zrozumieć rzeczywistość, którą dotychczas znałam z książek i artykułów. W kolejnych postach (jeśli tylko na Ile des Pins znajdę Internet, co wcale nie jest takie oczywiste, bo dopiero od 2009 roku można w ten sposób łączyć się stamtąd ze światem) opowiem Wam trochę o historii Nowej Kaledonii i o tym, dlaczego w nadchodzących latach (przed rokiem 2018) ma się odbyć referendum, w którym mieszkańcy wysp zadecydują o ewentualnej niepodległości.

7 komentarzy:

  1. Trzymaj się dzielnie Kochanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Karolinko Kochana, bardzo dziękujemy za zabranie nas wszystkich, którzy odwiedzają Twój blog za ciekawe informacje. Możemy na Ciebie liczyć, jak zwykle. A od siebie - wiem, że wszędzie sobie poradzisz, a więc i tam, w tej odległej krainie, ale zawsze trzymamy kciuki, buziaki i serdeczności od całej naszej rodzinki, pa, do poczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podczas ŚDM będziemy mieć gości z Nowej Kaledonii, a Twoje artykuly pozwalają się lepiej do tego spotkania przygotować :-) Dziekuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jacie, to wspaniale! A gdzie dokładnie będą ugoszczeni?
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. O jacie, to wspaniale! A gdzie dokładnie będą ugoszczeni?
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Sam się przygotowuję w podróż marzeń do nowej kaledoni i chęcią zamieszkania tam na stałe ,a każdy artykuł o tym raju jest dla mnie na wagę złota pozdrawiam i dziękuję.

    OdpowiedzUsuń