Wpisy

W 24 godziny: Grudniowy Luksemburg


Umówmy się - Luksemburg nie widnieje na pierwszych miejscach podróżniczych zestawień must see. W drodze z Belgii do tego małego księstwa każdy kierowca pytał nas dlaczego właściwie tam jedziemy. Dlaczego nie? No bo na weekend mieszkańcy Luksemburga raczej się z niego ewakuują. Co kryje w sobie stolica jednego z najbogatszych krajów na świecie? I czy warto ją odwiedzić? Zapraszam do czytania :)


Zastanawiałam się ostatnio, kiedy wpadł mi do głowy pomysł odwiedzenia Luksemburga. I w sumie przypomnieć sobie nie mogłam, poza jedną z rozmów z moim znajomym z Hiszpanii, kiedy postanowiliśmy zwiedzić "coś" po tygodniowym wolontariacie w Belgii, na który się razem wybieraliśmy. Tym "czymś" nie mogła być Antwerpia, Brugia, Gandawa, czy Amsterdam, bo oboje już odwiedziliśmy te miasta. Chyba właśnie w tym momencie któreś z nas zaproponowało: jedźmy do Luksemburga!

Nie byłabym sobą, gdybym pod uwagę nie wzięła dostania się tam autostopem. Belgijska (mokra i oszkliwa) zima? Nie szkodzi! Przecież ostatnio miałam same dobre doświadczenia z jazdą autostopem, wiec tym razem na pewno będzie podobnie... No cóż, nie było aż tak różowo, jak myślałam. Z Dworp (belgijskiej wsi, w której odbywał się ECTP Camp) do Luksemburga jest jedynie 240 km. Ruszyliśmy później, niż zaplanowaliśmy, bo na początku utknęliśmy w Halle (gdzie usiłowałam bezskutecznie zmienić bilet na pociąg, bo w poniedziałek 8 grudnia w Belgii były zaplanowane strajki i nie miałam jak wrócić do Paryża). W Halle ustawiliśmy się w złym miejscu, gdzie straciliśmy prawie godzinę i kiedy w końcu przenieśliśmy się gdzie indziej, udało nam się złapać podwózkę do Namur.


Potem marznęliśmy przy autostradzie, gdzie po kwadransie zaczęłam tracić nadzieję, że którykolwiek z pędzących z prędkością +120 km/h samochodów się zatrzyma. Ale w końcu udało się i jeden pan podwiózł nas do drogi krajowej, gdzie udało nam się podjechać jeszcze z 20 km w stronę Luksemburga (w sumie przejechaliśmy jakieś 100 km). W końcu marznąc w jednej z walońskich wsi zadecydowaliśmy, że złapiemy pociąg, zwłaszcza, że o 17h Lucie - dziewczyna, w której mieszkaniu mieliśmy zostać na weekend, wyjeżdżała do Paryża.


Pociąg dojechał do Luksemburga o 16h50 i udało nam się spotkać Lucie w ostatniej chwili. Klucze do mieszkania odebraliśmy już od jej kolegi i po rozgrzaniu się grzańcem na świątecznym targu, trochę błądząc (nie mieliśmy mapy i niczym w podchodach kierowaliśmy się zostawionymi nam przez Lucie wskazówkami) w końcu dotarliśmy do mieszkania.


Niestety w piątek wieczorem Dany dostał wiadomość z domu, że jego babcia jest w bardzo ciężkim stanie. Zdecydował się wrócić do Hiszpanii w sobotę, tak wiec w Luksemburgu zostałam sama. Rano, a raczej po południu, kiedy w końcu odespałam całotygodniowej zmęczenie, poszłam na spacer po mieście. A właściwie miasteczku, bo Luksemburg jest wielkości dwóch Cieszynów (polskiego i czeskiego).


Spacer z mieszkania Lucie do centrum zajął mi nie więcej niż 15 minut. Dochodząc do świątecznego targu od razu postanowiłam zostawić go sobie na później, zwłaszcza, że wieczorem w takim miejscu jest dużo bardziej klimatycznie (ale też ciaśniej i głośniej). Skręciłam w uliczkę, która jest zamknięta dla samochodów i którą doszłam do Place d'Armes, a następnie do Place Guillaume II, przy którym znalazłam Informację Turystyczną, zdobyłam mapkę miasta i mogłam dalej zwiedzać, tym razem mając pewność, że trafię do mieszkania bez problemów ;)

Pomnik Wielkiej Księżnej Charlotte

Skierowałam się w stronę Chemin de la Corniche - najpopularniejszej ścieżki spacerowej w Luksemburgu, nazywanej "najpiękniejszym balkonem w Europie". Rozciąga się ona wzdłuż eleganckich fasad kamienic i starych murów obronnych nad rzeką Alzette. Dotrzeć nią możemy do Skały Bock z ruinami zamku z X wieku. W czasie spaceru podziwiałam widoki na dzielnicę Grund i Opactwo benedyktynów Neumünster z 1688 roku, które znajduje się w dolnej części Starego Miasta.

Chemin de la Corniche

Grund, czyli dolną część miasta, którą widzicie na zdjęciach, będziecie mogli obejrzeć z bliska w kolejnym, fotograficznym poście poświęconym temu miejscu.

Opactwo Neumünster
Widok na dzielnicę Clausen

Po spacerze w górnej, a następnie dolnej części Starego Miasta skorzystałam z opcji dla leniwych i wyjechałam do góry windą, z której wysiadłam na Plateau du Saint Esprit. Stamtąd skierowałam się w stronę dworca kolejowego, żeby zaopatrzyć się w bilet powrotny do Brukseli. Przechodząc wiaduktem w stronę Avenue de la Gare zobaczyłam Dolinę Petrusse, która jest częściowo zamknięta, ze względu na trwający remont Mostu Adolfa.

Dolina Petrusse

Z dworca, Avenue de la Liberté udałam się w stronę centrum i świątecznego targu, na którym spróbowałam pysznego ponczu na bazie wina i rumu. Po drodze mijałam piękne budynki, będące siedzibami banków, których w Luksemburgu znajduje się około 150. Dodatkowo w mieście swoją siedzibę mają międzynarodowe firmy, takie jak Skype, Paypal, czy Amazon, a w dzielnicy Kirchberg m.in. Europejski Trybunał Sprawiedliwości oraz sekretariat Parlamentu Europejskiego.

Dworzec kolejowy


Jakie mam wrażenia z tego krótkiego wypadu do Luksemburga? Na pewno jest tam międzykulturowo. Szacuje się, że 40% mieszkańców tego kraju to migranci. Na ulicach można usłyszeć język francuski, niemiecki, luksemburski, angielski, a także wiele innych (np. polski i portugalski). Stolica tego małego księstwa bardzo mi się spodobała, a dzięki temu, że było mało turystów, mogłam na spokojnie i w samotności pospacerować po pięknej okolicy. Mam też ochotę, żeby jeszcze tam wrócić i zwiedzić dolinę rzeki Mozeli oraz Ardeny. Podsumowując: po krótkim weekendzie w Luksemburgu stwierdzam, że warto tam zajrzeć na weekend, nawet zimą :)

A Wy? Zwiedziliście już może Luksemburg? Albo inne małe europejskie państwa?

13 komentarzy:

  1. No nie mów, że tracisz nadzieje po kwadransie. Ja pełen nadziei czekałem w Italii na poboczu 2 godizny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym, jak na Nowej Kaledonii samochody zatrzymywały się po kilku sekundach, 15 minut to wieczność. Zwłaszcza, kiedy autostrada biegnie przez pola i wiatr miota tobą na wszystkie strony :D Ale też mam w swojej autostopowej karierze 2-3 i 15 godzin czekania (pozdrawiam Niemieckich kierowców :D).

      Usuń
  2. Z małych europejskich państw, które odwiedziłem to np. Malta. Fajnie zobaczyć Luksemburg u Ciebie, bo intryguje mnie to państwo. Na pewno kiedyś chciałbym odwiedzić ten kraj.

    OdpowiedzUsuń
  3. No... Nie taki zły ten Luksemburg, jak wszyscy mówią. Lubię wzgórzowo-zamkowe miejscowości. A co do stopa: też po 15 minutach tracę nadzieję. Tak między nami dziewczynami ;) (we Włoszech straciłabym po 10 minutach ;) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówią, zły? Nie najgorszy! :)
      A co do Włoch, to jeszcze tam stopem nie jeździłam, ale skoro mówisz, że tak łatwo się tam łapie, to trzeba będzie spróbować :D

      Usuń
  4. Aaaaaa z nieba mi spadłaś! zaplanowałam krótki przystanek w Luksemburgu w tę niedzielę, ale ciągle nie popatrzyłam, co tam robić. Dzięki dzięki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak się cieszę! :) W takim razie udanego pobytu w Luksemburgu!

      Usuń
  5. Uroczo tam bardzo. Z małych miast odwiedziliśmy tylko Maltę - tam też było zaskakująco i ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Luksemburg jest na mojej liście miejsc do zobaczenia. Dzięki za relację!

    OdpowiedzUsuń
  7. całkiem przyjemnie ten Luksemburg się u Ciebie prezentuje :) byłam raz, z 10 lat temu, był listopad, padało i bardzo mi się nie podobało. ale może trzeba dać Luksemburgowi drugą szansę...?

    OdpowiedzUsuń
  8. Luksemburg (miasto) i całe Księstwo są urokliwe. Miałam okazję zwiedzić nie sam Lux ale też Larochette, Remich, Vianden, Esch-sur-Alzette i kilka innych miejscowości. Polecam szczególnie latem i jesienią. Piękne widoki i krajobrazy, na zwiedzających czeka wiele doznań :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się dotrzeć w te miejsca właśnie końcem lata/początkiem jesieni :)

      Usuń