Środek zimy, która czasami zbyt często przypomina wiosnę. Długie zimowe wieczory powoli ustępują miejsca co raz dłuższym, słonecznym popołudniom. Uczniowie mają ferie, studenci powoli kończą walkę z sesją, a ja... w końcu mam chwilę wolnego, bo po pięciu latach studiów nie muszę przygotowywać się do żadnych egzaminów, pisać prac zaliczeniowych, czy siedzieć po nocach zastanawiając się, dlaczego właściwie przez minione miesiące miałam ważniejsze rzeczy do roboty, niż studiowanie (też tak macie, prawda? ;)). No ale w końcu przychodzi taki moment, kiedy można bez wyrzutów sumienia polenić się, porobić 'nic', najzwyczajniej w świecie odpocząć, albo zrobić coś, na co w codziennej gonitwie nie znajdujemy czasu. W dzisiejszym poście chciałam się z Wami podzielić moimi pomysłami na podróżnicze umilacze takich zimowych wieczorów, jak ten dzisiejszy.
Podróże filmowe
Dzisiaj mam dla Was dwa filmy związane z podróżami. Pierwszy - "Uziemiona" - to krótkometrażowy film w reżyserii Alexis Michalik. Akcja toczy się na lotnisku, gdzie możemy śledzić losy Évelyne. Bohaterka chce lecieć do Londynu na pogrzeb swojej matki, jednak w czasie odprawy okazuje się, że nie może odnaleźć dokumentów swojego dziecka, bez których nie może wsiąść na pokład samolotu. Film ten pokazuje nam, ile tak naprawdę może zależeć od dobrej woli ludzi, których spotykamy na naszej drodze. "Uziemioną", podobnie jak wiele innych filmów, można obejrzeć za darmo w Internecie (do 18 lutego) w ramach 6. edycji MyFrenchFilmFestival.com - wydarzenia, mającego na celu popularyzację twórczości francuskich reżyserów młodego pokolenia.
Drugi film jest jednym z moich ulubionych. Lekki, przyjemny, idealny na zimowy wieczór z przyjaciółmi. "Czas na miłość" (About time), to dzieło Richarda Curtisa, który stworzył takie przeboje kinowe jak "Notting Hill", "To Właśnie Miłość" czy "Dziennik Bridget Jones". Pewnie zastanawiacie się w jaki sposób film ten nawiązuje do podróży. Otóż są to podróże nietypowe, bo... w czasie! Tim - główny bohater filmu, w dniu swoich 21 urodzin dowiaduje się od swojego taty, że każdy mężczyzna w ich rodzinie może przenosić się w przeszłość! Zawsze wzruszam się pod koniec filmu i staram się zapamiętać to, czego uczył się Tim: aby starać się przeżyć każdy dzień jak najlepiej, żeby cofanie się w czasie nie było konieczne :)
Więcej o tym filmie (i wielu innych!) możecie przeczytać na Filmowym melanżu.
P.S. Ostatnio znalazłam ten film w sklepowej Biedronce (za jakieś 8zł!) :D
Podróże kulinarne
A skoro już o Biedronce mowa... W zeszłym tygodniu w ramach akcji "Odkryj smaki Azji" zaopatrzyłam się w różne egzotyczne składniki, coby móc przyrządzać tajskie pyszności. Od września mam fazę na azjatyckie jedzenie i kilka razy w miesiącu biorę się za gotowanie Green/Red Curry. W Biedrze zrobiłam zapasy na cały rok, bo ceny były naprawdę korzystne (w porównaniu do tego, co płaciłam za te same produkty w sklepach z orientalną żywnością w Krakowie, czy Warszawie). Mleczko kokosowe TaoTao po 3zł z groszami, pasty green/red curry i Tom Yum, sosy (sojowy, rybny, ostrygowy, teriyaki), makarony..... Zachęcam Was do wypróbowania tajskich przepisów, bo potrawy są proste w przygotowaniu i bardzo dobre. Co więcej, właśnie w Lidlu rozpoczął się azjatycki tydzień, więc znowu będzie można nabyć egzotyczne składniki w dobrej cenie.
Poniżej kilka sprawdzonych przeze mnie przepisów:
🍴 Tom kha - pikantna zupa kokosowa (przepis znajdziecie na Jadłonomii);
🍴 Zielone/czerwone curry z kurczakiem lub tofu (w tym przypadku lubię improwizować, ale zaglądałam m.in. do przepisu na stronie Trawka Cytrynowa);
🍴 Kaczka w sosie teriyaki (jeden ze sprawdzonych przepisów: JP Gotuje);
Podróże muzyczne
Końcem stycznia byłam na szkoleniu z edukacji międzykulturowej, w którym wzięło udział 25 wolontariuszy AFS z 18 różnych krajów. Jak to w czasie takich międzynarodowych spotkań bywa, dzieliliśmy się różnymi ciekawostkami. Rozmawiając o regionalnych słodkościach, Lára z Islandii pochwaliła się jednym z najpopularniejszych islandzkich smakołyków.... Prins Póló! Jakie było jej zdziwienie, kiedy powiedziałam jej, że Prince Polo pochodzi z Polski i od 60 lat jest produkowane w moim Cieszynie. Na dowód, że nasze batony biją rekordy popularności na północy Europy może poświadczyć islandzki zespół nazywający się... Prins Póló. Od kilku dni słucham różnych islandzkich (wspomniane Prins Póló, moja ukochana Emilíana Torrini, czy znana wszystkim Björk) i norweskich (Odd Nordstoga, Ingebjørg Bratland) zespołów, które pozwalają mi w wyobraźni przenieść się na daleką północ. Mam zaproszenie do Reykjavíku oraz do Trondheim i jak tylko wrócę z tropików, to nie omieszkam odwiedzić moich AFSowych koleżanek. Na razie pozostaje mi pobudzanie wyobraźni tymi egzotycznymi (a jakże!) dźwiękami. Do czego i Was zachęcam, bo muzyczne podróże mogą być również ciekawe i inspirujące :)
Podróże palcem po mapie
Zimowe wieczory są też idealną okazją do oglądania zdjęć z odbytych już podróży, które zachomikowane są na dyskach zewnętrznych. Wszystkie zdjęcia obejrzane? Wspomnienia odświeżone? No to teraz czas na "pozwiedzanie" blogów podróżniczych i zainspirowanie się wpisami do dalszych wojaży! Co powiecie na podróż śladami najpiękniejszych zachodów słońca? Na blogu Floating My Boat znajdziecie kilkadziesiąt zdjęć przedstawiających zachody słońca z całego świata (nie mogło zabraknąć mojego zdjęcia z Nowej Kaledonii)!
Wiecie ile tygodni ma rok? 52! A ile weekendów? Tyle samo! A gdyby tak każdy weekend wykorzystać na zwiedzenie innej europejskiej stolicy? Zapraszam Was do Pat Travel, która przepytała polskich blogerów podróżniczych i zebrała relacje z... 52 europejskich stolic! Ja polecam Luksemburg i Pragę, oczywiście :) Czytajcie i planujcie wyjazdy! W powietrzu czuć powoli wiosnę, więc czas ruszać w drogę!
Piękna grafika na samej górze :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę lenienia się. Mnie tak porwało to życie na walizkach, że zapomniałem odpoczywać w dobrym tego słowa rozumieniu. Ale liczę, że niebawem przyjdzie czas na chillout ;)
Nie wolno zapominać odpoczywać!!! Jak przyjedziesz do Cieszyna, to będzie taki chillout, że nie będziesz chciał wyjeżdżać :D
UsuńDziękuję, szczególnie za ten festiwal kina francuskiego. Aż się uśmiechnęłam po Twoim wpisie. A to był mój gorszy dzień:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje bazgroły sprawiły Ci radość :) Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej :))) Pozdrawiam ciepło!
UsuńLubię filmy krótkometrażowe i etiudy filmowe (polecam festiwal Camerimage). Chętnie obejrzę Uziemioną i inne z tej akcji. Co do gotowania - w Lidlu chyba też jest akurat Azjatycki tydzień ;-)
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie! Właśnie jutro udaję się na zakupy, żeby uzupełnić zapasy :)
UsuńA na Camerimage wybieram się od kilku lat.... na razie bezskutecznie, ale wszystko przede mną :D
Francuski film - tak różny od amerykańskich masowych produkcji... Na jakikolwiek bym nie trafiła, to jest świetnie zrobiony, a fabuła potrafi naprawdę wciągnąć. Czy skandynawskie zespoły nie pogłębiają chłodu zimy? :)
OdpowiedzUsuńFrancuskich filmów jest tyle, że zdarza mi się trafić na jakiś gniot, ale faktycznie, jest wiele wciągających produkcji.
UsuńW tym momencie marzę o lekkim orzeźwieniu, więc skandynawska muzyka jest jak najbardziej wskazana :D