W poniedziałek kaledoński Kongres (lokalny organ prawodawczy) podjął decyzję dotyczącą daty referendum, które ma odbyć się jesienią tego roku. Kto może wziąć udział w referendum? Czy odłączenie się Nowej Kaledonii od Francji jest w ogóle możliwe? I Dlaczego tak bardzo zależy mi, żeby być na wyspach w czasie referendum?
O (k)rok od niepodległości
Nowa Kaledonia to francuskie terytorium zamorskie położone w południowo-zachodniej części Pacyfiku. Od 1853 roku archipelag ten pozostaje pod władzą rządu francuskiego – do 1946 jako kolonia, a obecnie jako terytorium zamorskie Francji o specjalnym statusie sui generis w procesie postępującej dekolonizacji. W Porozumieniu z Numei podpisanym w 1998 roku zawarto zapis dotyczący przeprowadzenia referendum pomiędzy 2014 a 2018 rokiem. W końcu, po wielu dyskusjach, wyznaczono datę wyborów.
Mieszkańcy wysp archipelagu Nowej Kaledonii opowiedzą się za przyszłym statutem terytorium w niedzielę 4 listopada.
Chociaż datę już znamy, wciąż nie sformułowano dokładnego pytania, na które odpowiedzą mieszkańcy. I wydaje mi się, że nie będzie to zwykłe pytanie brzmiące „Czy chcesz, aby Nowa Kaledonia stała się terytorium niepodległym?”. Wszystko ze względu na złożone relacje tego terytorium z Francją, a zwłaszcza olbrzymią zależność ekonomiczną i polityczną kaledońskiego terytorium od metropolii. Władze w Paryżu (a także duża część Europejczyków mieszkających na Nowej Kaledonii) mają nadzieję, że wyspy pozostaną częścią Francji. Pojawia się jednak pytanie na jakich zasadach oraz czy możliwa jest jeszcze większa autonomia tego terytorium.
Kto może wziąć udział w referendum?
Wyspy Nowej Kaledonii zamieszkuje ok. 270 000 osób. Obecnie Kanakowie - rdzenni mieszkańcy terytorium - stanowią 39,04 % (104 958 osób). Pozostałe grupy etniczne to Europejczycy (27,24 %), Kaledończycy - w ten sposób najczęściej określają się potomkowie kolonizatorów i więźniów, którzy sprowadzani byli na Nową Kaledonię na przełomie XIX i XX wieku (8,69 %), Metysi (8,56 %), Walijczycy i Futuńczycy (8,16 %), Azjaci - Indonezyjczycy, Wietnamczycy, Chińczycy (2,81 %), osoby z Tahiti (2,09 %) i z wysp Vanuatu (0,96 %). Pewnie zastanawiacie się skąd tak duża różnorodność etniczna. Wszystko wynika z polityki prowadzonej przez Francję od czasów kolonizacji. Archipelag został skolonizowany przez zasiedlenie, a kolonizatorom zależało na zmniejszeniu liczby autochtonów. W latach 60. zachęcano Europejczyków czy Polinezyjczyków do zamieszkania na Nowej Kaledonii. W wyniku emigracji obecnie mamy sytuację, w której na Nowej Kaledonii mieszka więcej osób z Wallis i Futuny niż na wyspach, z których pochodzą. Zwiększenie liczby obcokrajowców miało zmniejszyć dążenia niepodległościowe autochtonów. Działania mające na celu „wybielenie” (faire du Blanc) populacji doprowadziły w latach 1969-1976 do wzrostu liczby ludności o ponad 20%, do czego przyczyniło się blisko 20 000 nowych imigrantów.
O tym, kto będzie mógł głosować w referendum zadecydowali tydzień temu francuscy senatorzy i posłowie. Jednak zanim projekt ustawy dotyczącej list wyborczych trafił do Paryża, został przedyskutowany na Nowej Kaledonii. Przez długi czas członkowie partii niepodległościowych i anty niepodległościowych nie mogli dojść do porozumienia co do tego, kto może głosować. Niepodległościowcom w szczególności zależało na tym, aby Kanakowie niezarejestrowani jeszcze na listach wyborczych (czyli ci, którzy nigdy nie uczestniczyli w żadnych wyborach lokalnych, czy krajowych) mogli zostać wpisani na listę dotyczącą referendum - chodzi o około 11 000 osób. Co więcej, referendum będzie ograniczone do osób, które przebywają na tym melanezyjskim archipelagu długoterminowo. Spośród osób spoza Nowej Kaledonii w referendum będą mogli głosować wszyscy ci, którzy mogą udowodnić, że w 1998 roku byli na wyspach od co najmniej 10 lat. Największa fala migracji miała miejsce w latach 1960-1970, w związku z czym liczba osób dopuszczonych do referendum będzie znacząca. W sumie w wyborach będzie mogło głosować około 170 000 osób. Około 77 000 osób zarejestrowanych na listach to osoby podlegające prawu zwyczajowemu, czyli Kanakowie, co stanowi 45% głosujących. 92 000 ma status prawa powszechnego (są to Europejczycy, Azjaci czy Polinezyjczycy zamieszkujący wyspy), co stanowi 55% osób biorących udział w referendum, będących głównie przeciwko uzyskaniu niepodległości przez terytorium. Wiedząc, że absencja wyborcza jest zazwyczaj wyższa wśród autochtonów, członkowie partii niepodległościowych obawiają się porażki w referendum i zwycięstwa zwolenników pozostania przy Francji. Przegłosowany tekst ustawy przewiduje utworzenie zdecentralizowanych lokali wyborczych na wyspach archipelagu, co przy znacznych odległościach i trudnościach w przemieszczaniu się może być dla mieszkańców dużym ułatwieniem i zachętą do stawienia się na wyborach.
(Nie)podległość
Szczerze wątpię, że Nowa Kaledonia uzyska niepodległość. Spotkałam wielu Kanaków, którzy - chociaż chcieli by uniezależnić się od Francji - zagłosują przeciw niepodległości. Wszystko ze względu na warunki społeczno-ekonomiczne, które zapewniają Kaledończykom transfery miliardów euro z Francji. Darmowa służba zdrowia, edukacja, fundusze zapomogowo-pożyczkowe - mieszkańcy Nowej Kaledonii żyją na wysokim poziomie w porównaniu do wyspiarzy z innych krajów Oceanii. Wielu Kanaków, którzy mieli szansę odwiedzić sąsiednie wyspy Vanuatu, niepodległe od 1980 roku, w czasie wywiadów bardzo często twierdziło, że „nie chcemy niepodległości, bo nie chcemy skończyć jak oni [mieszkańcy Vanuatu]". Pytanie co jest cenniejsze i ważniejsze - brak dominacji ze strony kolonii, sprawowanie lokalnych urzędów, po prostu samostanowienie, czy może komfort ekonomiczny, wysoki poziom życia i zapewnione wsparcie metropolii? Z drugiej strony jeśli Nowa Kaledonia stanie się niepodległym krajem, na pewno od razu zainteresują się nią inne silne państwa w regionie (na przykład Australia czy Chiny).
W zeszłym roku prezydent Francji Emmanuel Macron oświadczył, że francuska obecność na Nowej Kaledonii jest „niezbędna do zagwarantowania pokoju i rozwoju”. Obserwując podejście Francji do tego, co dzieje się na miejscu, mam wrażenie, że w okresie przedreferendalnym uwaga dziennikarzy jedynego ukazującego się na wyspach dziennika (o tendencjach antyniepodległościowych) skierowana jest na wszelkie wydarzenia mogące potwierdzić tezę Macrona.
Bardzo jestem ciekawa, jaki będzie przebieg referendum. Wynik - niestety - jestem w stanie przewidzieć. Cieszę się jednak, że jesienią będę mogła wrócić na Pacyfik i z bliska przyjrzeć się głosowaniu. Bardzo dużo myślę o tym, jak będzie wyglądała przyszłość na Nowej Kaledonii. Co wydarzy się w listopadzie 2018 roku. Co wybiorą mieszkańcy wysp kaledońskiego archipelagu. Przyglądając się temu, co dzieje się na wyspach obecnie, mogę tylko mieć nadzieję, że nie powtórzą się wydarzenia z przeszłości, bo siła i przemoc nie są żadnym wyjściem z tej trudnej sytuacji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz