Po kilku dniach spędzonych w Wiedniu, w drodze do Czech zatrzymaliśmy się na jeden dzień w przytulnym Linz. Chociaż miasto to nie widnieje na Liście Miast Światowego Dziedzictwa, z której korzystaliśmy układając plan podróży, to jednak dzięki zaproszeniu Doroty i Bogdana - Czytelników EthnoPassion - postanowiliśmy dodać Linz do naszego programu. I był to strzał w dziesiątkę!
Linz usytuowany jest w północno-wschodniej Austrii, rzut beretem od granicy z Czechami. Dojazd bezpośrednim pociągiem z Wiednia zajął nam półtorej godziny. W mieście położonym pomiędzy wzgórzami, u brzegów Dunaju, znajdziemy nie tylko piękne zabytki, ale także bardzo nowoczesne muzea. Co więcej, Linz w 2009 roku był Europejską Stolicą Kultury i do dzisiaj można korzystać z tego, co zostało przygotowane w ramach tej europejskiej inicjatywy.
Na nas olbrzymie wrażenie zrobił Höhenrausch. To coś więcej niż muzeum. W środku można zapoznać się z wystawą różnych międzynarodowych artystów, których prace skupiają się na tym samym elemencie - wodzie. Wystawa wewnątrz budynku to nie koniec artystycznych doznań, bowiem kolejnym przystankiem w trakcie zwiedzania są… dachy – kościoła, dawnego wielopoziomowego parkingu miejskiego, galerii handlowej. Przejścia, kładki i schody zostały wykorzystane do zaprezentowania różnych projektów artystycznych, jednocześnie umożliwiając podziwianie miasta z góry.
Drugim niezwykłym miejscem, które odwiedziliśmy w Linz, było Ars Electronica - czyli muzeum przyszłości. Interaktywna wystawa pozwala zrozumieć nowoczesne technologie. My wypróbowaliśmy między innymi okulary VR, zrobiliśmy sobie pierwsze zdjęcie w 3D (w tym celu na 30 sekund musieliśmy pozostać w bezruchu) i poznaliśmy możliwości drukarek 3D. Wzięliśmy też udział w wyjątkowym doświadczeniu audiowizualnym - Deep Space 8K. Dzięki projekcjom na ścianie oraz podłodze mających wymiary 16x9 m wyruszyliśmy w podróż w głąb wszechświata, podziwiając animacje 3D oraz obrazy wyświetlane w rozdzielczości 8K, co podnosi projekcję do nowego, do niedawna nieosiągalnego poziomu.
Nasz lokalny przewodnik, Bogdan, pomógł nam odkryć również okolice Linz. Wjechaliśmy między innymi na wzgórze Pöstlingberg, gdzie mieści się Bazylika Siedmiu Boleści Maryi i skąd roztacza się piękna panorama na miasto. Można tam dotrzeć na piechotę lub tramwajem, który odjeżdża z głównego placu w centrum Linz.
Spacerując po mieście trafiliśmy również do Katedry Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Zrobiła na nas duże wrażenie, nie tylko ze względu na swoją wielkość - katedra ma 20 tysięcy miejsc stojących dla wiernych, co czyni ją największym kościołem w Austrii - ale również za sprawą pięknych witraży.
Z kolei przed wyruszeniem do Czech, wraz z Bogdanem wybraliśmy się na dwugodzinny spacer po przedmieściach. Przeszliśmy m.in. trasą, gdzie dawniej biegła kolej konna między Linz a Czeskimi Budziejowicami – Pferdeeisenbahn. Dziś o jej istnieniu informują już tylko żółte tablice. Została zbudowana w latach 30. XIX wieku i była pierwszą tego typu drogą na kontynencie europejskim. Służyła do transportu soli z austriackiego regionu Salzkammergut do Czech. W czasie wędrówki znaleźliśmy piękne kanie! Po raz pierwszy w życiu miałam szansę spróbować tych grzybów. Czy to oznacza, że jestem kaniabalem (dla niewtajemniczonych – na nazwisko mam Kania :))?
W Linz mieliśmy niewiele czasu na kulinarne odkrycia, ale i tu możemy polecić miejsce na lunch. W wegetariańskiej Café Schadzi można spróbować nie tylko pysznych ciast, ale załapać się także na smakowite danie dnia lub warzywne tortille. Lokal jest również niewielką galerią, gdzie sprzedawane są porcelanowe zastawy i akcesoria do kuchni.
Naszym kolejnym przystankiem był Český Krumlov, gdzie z przyjemnością korzystaliśmy z ostatnich dni upalnej, letniej pogody. O ciekawych miejscach, które odkryliśmy w tym pięknym miasteczku położonym u brzegów Wełtawy, będziecie mogli przeczytać już w sobotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz