Wpisy

Czechy od podszewki: rzut oka na Cheb i Pilzno

Odkrywania Czech ciąg dalszy. Tym razem zabieram Was na zachód, w pobliże granicy z Niemcami. 
 to najdalej na zachód wysunięte miasto Republiki Czeskiej. Wybrałam się tam na szkolenie, które prowadziliśmy w ramach projektu "Stereotýpek v nás". Po dwóch seriach warsztatów w miejscowym liceum do odjazdu autobusu pozostawały mi dwie godziny. Jako że w Ašu poza główną ulicą i dwoma kościołami nic ciekawego nie ma, udałam się do pobliskiego miasta Cheb (skąd odjeżdżał popołudniu mój autobus do Pragi).


W drodze z i do Pragi za oknem autobusu podziwiałam takie widoki :)


Cheb poleciła mi Kamila, pisząc, że to przyjemne miasto i że jest tam jedna z najwęższych uliczek w Europie. Postanowiłam to sprawdzić! :)
Z pozoru małe miasto, liczy ponad 30 000 mieszkańców (czyli prawie tyle co Cieszyn). Z dworca udałam się prosto na rynek. Moim oczom ukazały się zadbane, kolorowe, zdobione kamienice. Tego dnia na rynku odbywał się farmerski targ - czyli to, co lubię najbardziej ;)



Spacerując wokół rynku znalazłam wąską uliczkę, o której wspominała Kamila.  Między domami będącymi częścią Špalíčka - zespołu jedenastu średniowiecznych domów kupieckich - jest ukryte małe przejście. Idąc tą uliczką czułam się jakbym zaraz miała wejść do jakiejś zaczarowanej krainy :)








Kratki odpływowe. Na każdej kartce wytłoczone były ważne daty i wydarzenia z historii miasta. Ciekawy pomysł na pokazanie ludziom kawałka historii.





Wiadomo, że student zawsze głodny. Talerz nudli za 30 koron? Czemu nie :D

Wydaje się, że w miasteczku życie płynie powoli, swoim rytmem. Na ulicach słychać ludzi rozmawiających po niemiecku, zauważyłam też napisy i reklamy w tym języku. W końcu Cheb jest położony tylko trzynaście kilometrów od granicy z Niemcami. Na ulicach, zarówno w , jak i w Chebie dostrzegłam także bardzo dużo Azjatów (prawdopodobnie byli to Wietamczycy, stanowiący pod względem liczebności trzecią najliczniejszą grupę imigrantów w Czechach).

W jednej z klas, w której prowadziliśmy warsztaty, była dziewczyna Wietnamka. Na imię miała Lenka, chociaż razem z trenerkami doszłyśmy do wniosku, że na pewno ma wietnamskie imię, którego używa jej rodzina, zwracając się do niej. Wietnamskie dzieci, urodzone w Czechach nazywane są "bananowymi dziećmi". Mówią płynnie po czesku, tylko w rozmowie z rodzicami używają wietnamskiego (czy chińskiego). Często nawet z rodzeństwem porozumiewają się w języku czeskim. Młodsze osoby mniej chętnie pielęgnują tradycje kraju przodków, ich kulturę, stając się coraz bardziej "czescy". Ciekawe zjawisko, które już jest badane przez czeskich antropologów i socjologów.


Ten tydzień maja był pełen podróży. Oprócz Trzebonia i Chebu udałam się także do Pilzna. Chociaż wielokrotnie przejeżdżałam obok tego miasta (jeden z przystanków na trasie Praga - Norymberga), to jeszcze nigdy nie miałam okazji obejrzeć centrum. Jako że było zimno, a ja miałam umówione spotkanie, na zwiedzanie nie zostało za wiele czasu. Poniżej kilka zdjęć z samego centrum. Jedno jest pewne - im więcej czeskich miast odwiedzam, tym bardziej mi się podobają.









2 komentarze:

  1. czyli nie masz mi za złe, że Ci ten Cheb poleciłam ;) ? ze zdjęć się prezentuje jeszcze lepiej niż pamiętałam!!! :)

    a w Pilznie tez jakoś jeszcze nie byłam, chociaż wiele razy przejeżdżałam... całkiem niegłupio wygląda, trzeba będzie przy kolejnej okazji nadrobić! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że nie! :) Dzięki! To piękne miasteczko! A do Pilzna też mam nadzieję zawitać na dłużej (i zwiedzić browar :D). Pozdrawiam!

      Usuń