Grudniowa sobota spędzona w Antwerpii, to był jeden z ciekawszych jednodniowych wypadów w zeszłym roku. Chociaż było zimno, a po całym dniu spacerowania po mieście zaczęły boleć mnie stopy, nawet deszcz, który zaczął padać wieczorem, nie zepsuł mi humoru. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z kolejnego belgijskiego miasta. Zabiorę Was na spacer brukowanymi uliczkami, zajrzymy między innymi na egzotyczny targ i do second-handu :)
Do Antwerpii przyjechaliśmy razem z Emą samochodem (znajomy Yannicka był tak miły, że zabrał nas z Gent po drodze na szkolenie AFSu). Po szybkiej kawie razem z belgijskimi wolontariuszami, zerknęłyśmy z Emą na mapę Use-it i wybrałyśmy miejsca, które chciałybyśmy zobaczyć. Pierwszy na naszej liście był dworzec kolejowy. Został wybudowany w 1905 roku, ma piękną kopułę i eleganckie wnętrze.
Z dworca udałyśmy się jednego z second-handów w stylu vintage. W Use-it sklep T2 (Think Twice) został opisany jako jeden z najtańszych i najciekawszych. W prawdzie nie udało nam się trafić na przeceny i ubrania po 1, 2 czy 3 euro, ale ceny były całkiem przyzwoite (10-15 euro za sweter czy spodnie w bardzo dobrym stanie). Masa koszul, spódnic, ciepłych swetrów - nawet upolowałam jeden na siebie :)
W Antwerpii znajdują się dwa sklepy T2:
⇰ Langeklarenstraat 21, 2000 Antwerpen
⇰ Kammenstraat 85, 2000 Antwerpen
Exotic market - to kolejny punkt na naszej spacerowej mapie. W każdą sobotę od 8h do 16h przy Theaterplein setki sprzedawców rozkłada swoje stragany. A na nich pyszne oliwki, świeże warzywa i owoce. Skusiłam się na pyszne pasty i humus, który z paryską bagietką smakował wyśmienicie!
Na drugie śniadanie skusiłyśmy się na broodpudding, czyli belgijski przysmak wykonany z resztek chleba, rodzynek, mleka, jajek i cukru.
Korzystając z tego, że nie padało spacerowałyśmy po centrum Antwerpii. Kamienice z czerwonej cegły, brukowane uliczki, tramwaje, no i oczywiście rowerzyści - to chyba typowy widok w każdym belgijskim, czy holenderskim mieście.
Na piwo zatrzymałyśmy się w DE PELIKAAN (przy Melkmarkt 14). W małym, klimatycznym barze siedzieli lokalsi, dyskutując przy kuflu piwa, chociaż było dopiero południe.
Następnie udałyśmy się nad rzekę. Skalda uchodzi do Morza Północnego na północ od Antwerpii, a w mieście znajduje się duży port. Przy brzegu obejrzałyśmy fortecę Steen.
Mural to była kolejna rzecz, którą chciałam zobaczyć. Pamiętacie zdjęcia murali, które zrobiłam w Brukseli? Ten, który widzicie poniżej jest ogromny i najbardziej kolorowy z tych, które dotychczas widziałam. Jego autorem jest Brecht Evens.
Za muralem trafiłyśmy na antykwariat. Meble, książki, filmy i różne "durnostojki" - trafiłyśmy na kilka rzeczy w okazyjnych cenach (ja kupiłam świetną puszkę, w której teraz trzymam różne herbaty :)).
Zanim dopadł nas deszcz poszłyśmy jeszcze do China Town. Dwa kroki od Dworca Głównego, przy dwóch ulicach znajduje się koncentracja azjatyckich sklepów i restauracji. Wejście do tej chińskiej mini-dzielnicy akcentuje olbrzymia brama-pagoda.
Wieczór spędziłyśmy razem z naszymi znajomymi z AFSu, którzy dojechali do Antwerpii. Razem poszliśmy na targ świąteczny, gdzie rozgrzewaliśmy się winem :)
Chociaż wciąż nie skończyłam relacji z Azji, w czwartek zapraszam Was na pierwszy post z (prawie) słonecznej Portugalii, w której spędziłam ubiegły weekend.
Uwielbiam Twoje zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńDzięki, to miłe :))
Usuń