Wpisy

Jesień w Beskidach


Październik. Ciepłe dni, którymi rozpieścił nas wrzesień, są już tylko wspomnieniem. Miejska szaruga sprawia, że ciężko zmotywować mi się do działania i najchętniej zaszyłabym się w łóżku, nadrabiając książkowe zaległości. Na domiar utrapień, kiedy ze względu na studia i obowiązkowe zajęcia w soboty liczba wolnych weekendów w miesiącu zmniejsza się o połowę, możliwość wyskoczenia w miejsce z dala od miejskiego zgiełku, nawet tylko na półtora dnia, jest najprzyjemniejszą formą relaksu i miejskiego detoksu. Korzystając z tego, że na południu w końcu wyszło słońce, miniony weekend spędziłam w górach. Zobaczcie, jaką piękną mamy jesień w Beskidach!



Zderzenie z rzeczywistością nie jest łatwe, zwłaszcza kiedy po kilku miesiącach totalnej wolności trzeba wrócić do pracowitej codzienności. Przeprowadzka do Warszawy, studia, praca nad doktoratem, dodatkowe zlecenia na warsztaty... Szybko musiałam sobie przypomnieć jak to jest nie rozstawać się z kalendarzem i mieć w skrzynce mejlowej co najmniej kilka zarezerwowanych biletów na pociąg i na samolot. W sobotę po południu z radością pozwoliłam sobie zapomnieć o tym wszystkim. Weekend w górach przypomniał mi, jakie piękne miejsca znajdują się rzut beretem od Krakowa. 

Sobotni wieczór spędziliśmy w Schronisku PTTK na Luboniu Wielkim w Beskidzie Wyspowym. Jest to jedno z mniejszych schronisk w Beskidach. Budynek wygląda magicznie i trochę przypomina chatkę na kurzej nóżce. Na piętrze znajduje się sala sypialna, a w niej okna na cztery strony świata! Dzięki temu wschód słońca można podziwiać nie ruszając się z łóżka ;)


W niedzielę, po zejściu z Lubonia, udaliśmy się w kierunku Turbacza. I w ten sposób odkryłam drugie pasmo górskie - Gorce. Pogoda dopisywała przez cały dzień, chociaż czuć już było zimowe powietrze, a kiedy pod wieczór schodziliśmy z góry, na halach można było zauważyć szron. Z oddali przypatrywaliśmy się też ośnieżonym wierzchołkom tatrzańskich szczytów, które wśród białych chmur wyglądały jak jedne z nich (mamy nawet dla nich nazwę: ostrotatrusy ;)).


Mam nadzieję na więcej takich górskich weekendów i już nie mogę doczekać się zimy w górach! A Wy jak spędziliście ubiegły weekend? Leniwie, czy aktywnie?

9 komentarzy:

  1. Co tu dużo pisać - kocham Beskidy całym moim sercem. A Beskid Wyspowy oraz same Gorce mam dość dobrze schodzone. Jesień to w tych górach czas magiczny, gdyż złocą się buczyny i znane krajobrazy stają się pełne kolorów. Planowałam w najbliższy weekend udać się w Beskidy, ale szczerze mówiąc prognozy są mało obiecujące. Niemniej jesień w górach to piękny czas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, pogoda w górach ostatnio nie rozpieszcza, ale może jeszcze uda Ci się wyskoczyć gdzieś w górki, bo jest naprawdę magicznie!

      Usuń
  2. Jak ja Ci zazdroszczę tej pogody w moim Beskidzie! Mi się do tej pory nie udało po nich połazikować tej jesieni, ale może jeszcze się uda? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ogólnie Karpaty (nie tylko Beskidy) to jedne z fajniejszych gór! Lubię chodzić zwłaszcza jesienią [być może jutro uda się jechać w jakieś góry]. A co do mojego ubiegłego weekendu - 24 km pieszo, jak do tej pory mój rekord

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, jesienią góry są TAKIE piękne! Super z tymi 24 kilometrami! Gratki :)

      Usuń
  4. Dla mnie teraz to jedyna pora roku, w której mogłabym popędzić w Beskidy. Niestety brak mi towarzystwa na taką wyprawy, a nie jestem przekonana czy podróżowanie po górach w pojedynkę to coś co lubię najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, w grupie raźniej. Chyba też bym się nie zdecydowała na wyprawę w góry w pojedynkę. No może na jakąś jednodniową wędrówkę, w ramach czyszczenia umysłu i chwilowego bycia aspołeczną ;)

      Usuń
  5. Góry tylko jesienią. Jak dla mnie właśnie wtedy wyglądają magicznie:)

    OdpowiedzUsuń