Niedzielny poranek. Siedzę właśnie na lotnisku w Pradze i nie do końca wierzę, że to już. Że za kilkanaście godzin wyląduję w Tokio, a w środę późnym wieczorem po raz czwarty dotrę na Nową Kaledonię. Czuję jakby od powrotu z Pacyfiku nie minął niecały rok, tylko co najwyżej kilka tygodni. Tyle się przez ten czas wydarzyło! To był trudny, ale jednocześnie dobry rok i cieszę się, że mogę zakończyć go wracając do miejsca, z którym bardzo związałam się przez ostatnie cztery lata.
Tegoroczny wyjazd będzie niezwykły, nie tylko dlatego, że symbolicznie zamknie etap badań terenowych do doktoratu. Jednak najbardziej niezwykłe jest to, że w tą daleką podróż zdecydował się pojechać ze mną Mikołaj. Razem z nim na pewno będzie mi łatwiej doświadczać kaledońskiej rzeczywistości i tych nie zawsze łatwych przeżyć, o których pisałam Wam w ramach cyklu „Etnolog w terenie”. Cieszę się również, że będę mogła mu pokazać ten przepiękny kawałek świata.
Ostatnie tygodnie minęły wyjątkowo szybko. Podróż po Europie Środkowej, wypad na uczelnię do Paryża, przygotowania do podróży - sama nie wiem kiedy ten czas zleciał. I chociaż nie stresuję się już wyjazdem na Nową Kaledonię tak bardzo, jak w poprzednich latach, to jednak wizja dwudniowego pobytu w Tokio jest zarazem ekscytująca i stresująca. Jak się odnajdziemy w tak wielkim mieście? Czy jet lag pozwoli nam na zwiedzanie i korzystanie z pobytu w stolicy Japonii? I przede wszystkim - jak się dogadamy? W podróży towarzyszyć nam będzie Vasco Traveler Premium 5'', który dostaliśmy do testowania od firmy Vasco Electronics. Wydawałoby się, że jest to normalny telefon jednak jego główną funkcją jest aplikacja-tłumacz, która pewnie nie raz okaże się bardzo pomocna w czasie naszego pobytu w Japonii. Co więcej do urządzenia dołączony jest skaner, dzięki któremu będziemy mogli przetłumaczyć na przykład menu w restauracji. Urządzenie mogliśmy już testować w czasie naszej dwutygodniowej podróży po środkowoeuropejskich Miastach Światowego Dziedzictwa, jednak chrzest bojowy - czyli tłumaczenie japońskich znaczków - dopiero przed nami! Na pewno dam Wam znać jak korzystało nam się z tego urządzenia.
Przewodnik mamy, pieniądze mamy, tłumacz elektroniczny jest, nie mogliśmy również zapomnieć o ubezpieczeniu podróżnym. Po raz kolejny skorzystałam z oferty Karty Planeta Młodych, którą po raz pierwszy założyłam w zeszłym roku. W tym wpisie - Tanie i sprawdzone ubezpieczenie podróżne - co wybrać? - opisałam zalety Karty Planeta Młodych. Tak jak w czasie poprzedniego pobytu na Pacyfiku, mam nadzieję, że również tym razem nie będziemy musieli z niej korzystać, ale jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony :)
Ja uciekam do samolotu, a Was zapraszam do śledzenia mojego profilu na Instagramie (@ethnopassion), gdzie w miarę możliwości będę wrzucała zdjęcia z naszego pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni i na Nowej Kaledonii. Już się nie mogę doczekać! A Wy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz