Wpisy

8 miesięcy na drugim krańcu świata!


Po 10 miesiącach od powrotu z Nowej Kaledonii (w zeszłym roku spędziłam tam trzy miesiące, od marca do czerwca), najwyższy czas powrócić na wyspy Oceanii! Dlaczego znowu tam wybyłam? Ile czasu spędzę na drugiej półkuli i dlaczego aż tyle? Co zamierzam tam robić? I czy mam jakieś obawy? Odpowiedź na te pytania znajdziecie w dzisiejszym poście!

Tak! To już!

Wciąż nie mogę w to uwierzyć! Dobrze wiedziałam o tym, że na Nową Kaledonię wrócę w ciągu roku od powrotu z Pacyfiku, jednak tyle wydarzyło się w trakcie ostatnich miesięcy, że wizja nagłego zwolnienia tempa i przerzucenia się na wyspiarski tryb slow life wciąż jest dla mnie co najmniej abstrakcją.

Najwyższy czas sprawić aby te urojenia stały się rzeczywistością. Z nagłym przyhamowaniem nie było problemu - jeszcze w drodze do Australii rozchorowałam się, dzięki czemu przespałam większą część niemal czternastogodzinnego lotu z Dubaju do Sydney. Po przylocie do Australii pojechałam prosto do Zosi i Darka, którzy ponad pół roku temu przeprowadzili się do kangurlandii (zajrzyjcie na ich bloga Przedeptane - znajdziecie tam mnóstwo australijskich ciekawostek!). Chcąc pokonać jet lag, po przywróceniu się do stanu używalności, wybrałam się na długi spacer po mieście. Wieczorem jednak przeziębienie i zmęczenie dały się we znaki, więc nafaszerowałam się lekami i padłam. W piątek rano ruszyłam na lotnisko, bo w samo południe miałam lot na Nową Kaledonię. Do Numei dotarłam wykończona. Postanowiłam pochorować sobie w spokoju, więc już drugi dzień spędzam na leżeniu, czytaniu, spaniu (poza oczywistym smarkaniem, kaszleniem, grzaniem się pod kołdrą....). Zastanawiam się, czy leje się ze mnie ze względu na chorobę, czy może na te 28 stopni w cieniu na polu?

No dobra, chorowanie chorowaniem, ale jutro wypadałoby już dojść do siebie (ileż można leżeć?) i zacząć działać. No właśnie, być może zastanawiacie się czemu znowu na tę Kaledonię wybyłam, no i dlaczego zostanę tu aż do grudnia... Jedno słowo jest odpowiedzią na te pytania...

Badania

Od trzech lat są moim głównym celem wyjazdów na wyspy kaledońskiego archipelagu. Najpierw do pracy magisterskiej, obecnie do doktoratu. Coś, co od początku studiów etnologicznych, jest moją pasją, półtora roku temu stało się również pracą. Przygotowując rozprawę doktorską, w terenie mam spędzić co najmniej rok. W czasie pobytów na Nowej Kaledonii, poprzez prowadzenie wywiadów, obserwacji, a także możliwość dzielenia zwyczajnej codzienności z moimi gospodarzami, zbieram materiał badawczy, który poddam analizie po powrocie do Europy.

Czym dokładnie się zajmuję? Ogólnie - kwestiami związanymi z rozwojem turystyki na Nowej Kaledonii. Bardziej szczegółowo - konfliktami społeczno-kulturowymi, które pojawią się w czasie realizacji przedsięwzięć turystycznych, a także strategiami społeczności lokalnych wobec turystyki (postaram się napisać coś więcej o lokalnej turystyce w ramach cyklu Ciekawostki z Oceanii). Czas spędzony na Nowej Kaledonii będę dzielić między Ile des Pins, Bourail, Numeę, a także kilka innych miejsc na wyspach archipelagu, które bardzo chciałabym odwiedzić. Jako że ostatnie dwa pobyty starałam się jak najlepiej wykorzystać badawczo, na zwiedzanie nie zostało mi zbyt wiele czasu. Tym razem będzie inaczej!

Badania badaniami, ale co poza tym?

Osiem miesięcy to mnóstwo czasu! W czasie pożegnań przed wylotem na Pacyfik, kiedy mówiłam "do zobaczenia w grudniu", śmiałam się z nierealności tego stwierdzenia. Przecież dopiero co był grudzień, czy znienawidzony przeze mnie listopad (może pobyt na Kaledonii odczaruje listopadową złą passę)... Chociaż już tęsknię za polską wiosną, kwitnącymi magnoliami w Cieszynie, ciepłym latem, soczystymi owocami, ciepłymi wieczorami na tarasie, letnimi wschodami słońca i wczesnojesiennym szelestem liści, to jednak cieszę się, że w końcu dotarłam na ten drugi koniec świata. I bardzo chciałabym jak najlepiej wykorzystać ten czas, spędzony na wyspach. Nie tylko na badania. Dlatego marzę, planuję, rozpisuję w kalendarzu, tym bardziej, że świetnym pretekstem do zwiedzania będą odwiedziny bliskich. Już za dwa tygodnie przylatuje do mnie Mama. Oprócz pobytu na kaledońskich wyspach, wybierzemy się także na kilka dni do Nowej Zelandii (jeszcze w listopadzie udało nam się upolować tanie bilety z Warszawy do Auckland!). W czerwcu chciałabym polecieć na Vanuatu, z jednej strony, aby trochę odpocząć, oddalając się od mojego terenu badań, z drugiej strony, żeby móc porównać to, jak rozwija się turystka na innych melanezyjskich wyspach, które od 1980 są niepodległe. Po powrocie z takich mini wakacji będę intensywnie pracować, żeby we wrześniu znowu móc więcej pozwiedzać, tym razem w obrębie kaledońskiego archipelagu. Bardzo chciałabym odwiedzić m.in. Wyspy Lojalności, a także wykorzystać naturalną stronę Grande Terre i wybrać się w góry na treking. W grudniu, w drodze powrotnej, znowu zatrzymam się w Sydney, gdzie - korzystając z letniej pogody - chciałabym wskoczyć do niesamowitego, znajdującego się nad samym oceanem Bondi Iceberg Swimming Pool. Taki jest plan! I mam nadzieję, że nie tylko uda mi się go w pełni zrealizować, ale także, że będzie lepiej i ciekawiej niż myślę!


Strach ma wielkie oczy!

Przed wyjazdem musiałam stoczyć ciągnący się w nieskończoność pojedynek z francuską biurokracją. Ze względu na stres i obawy związane z przygotowaniami do podróży zaczął strasznie boleć mnie brzuch. Nie wiedziałam co mi jest, więc - dmuchając na zimne - zrobiłam sobie wycieczkę po lekarzach. Wyniki badań na szczęście są dobre, więc naprawdę mam nadzieję, że bóle były spowodowane tylko przez stres. Kiedy w końcu dostałam bilet, a wizja wyjazdu stała się bardzo realna, poczułam się lepiej. Rok temu miałam podobne bóle, kiedy przez dłuższy czas nie mogłam znaleźć rodziny goszczącej w Bourail - drugiej wiosce, w której prowadzę badania (pisałam o tym we wpisie Nie bój się! Wszystko będzie dobrze!). Bóle minęły, kiedy dzięki pomocy znajomych poznałam Adele, która zgodziła się przyjąć mnie pod swój dach... Teraz już czuję się pewniej, a wyjazdowi, zamiast obaw, towarzyszy ekscytacja. Mam gdzie mieszkać, nie tylko na Ile des Pins, w Bourail czy w Numei, ale także w wielu innych miejscach na wyspach archipelagu, w których mieszkają moi znajomi. Bardzo cieszę się, że będę mogła ich odwiedzić. Mam jednak ciągle świadomość, że jestem tu sama i muszę o siebie zadbać najlepiej, jak potrafię. Zadbać o zdrowie, żebym nie zamartwiała się niepotrzebnie, jak przed wylotem. Zadbać o czas na odpoczynek, czas dla siebie, bo chociaż tak, jestem na rajskich wyspach, to jestem tu w pracy i powinnam znaleźć równowagę między czasem, który przeznaczam na badania, analizy, a momentami, w których mogę się całkowicie wyłączyć i choć trochę zapomnieć o tym, po co tu jestem (co nie zawsze jest łatwe i możliwe). Zadbać o relacje, te tutaj, ze wspaniałymi ludźmi, którzy otwierają dla mnie nie tylko drzwi swoich domów, ale także swoje serca, jak również te na odległość, z bliskimi, którzy zostali daaaaaleko stąd. Wierzę, że będzie dobrze. Chociaż przed wyjazdem często powtarzałam "mam nadzieję, że te 8 miesięcy szybko zleci", to chyba jednak nie chcę, żeby czas aż tak szybko mijał. Chcę przeżyć te ponad pół roku w swoim tempie, takim, które pozwoli mi jak najlepiej wykorzystać czas spędzony na moich wyspach spokoju, w pełni ciesząc się każdą chwilą.


Będę starała się regularnie zamieszczać relacje z mojego pobytu na wyspach, jednak ich częstotliwość będzie uzależniona od możliwości podpięcia się do Internetu. Od mojego ostatniego pobytu na Nowej Kaledonii niewiele zmieniło się w kwestii połączenia ze światem. Na mniejszych wyspach net wciąż działa wolniej, niż na Grande Terre, a szybkość połączenia często uzależniona jest od warunków pogodowych (duże zachmurzenie i opady uniemożliwiają swobodne buszowanie po sieci). 

Jeśli chcecie być (w miarę) na bieżąco z tym, co u mnie, zachęcam Was do śledzenia mojego Instagrama (@ethnopassion) oraz snapchata (@ethno-passion), no i oczywiście fanpage'a EthnoPassion na Facebook'u.

A może pokuszę się też o zrobienie jakiegoś krótkiego wyspiarskiego vloga?
Stay tuned! :)

5 komentarzy:

  1. Karolinko, żadnego stresu, tylko miłe myśli,, baw się, odpoczywać, bądź z ludźmi, korzystaj z wszystkiego co oferują Ci Wyspy. Bądź bezpieczna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czaderskie plany! 3mam kciuki wobec tego. 8 miesięcy to kawał czasu - witaj przygodo zatem! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! 8 miesiący na drugim krańcu świata to nie lada wyzwanie i super przeżycia :)

    OdpowiedzUsuń